Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Sobótce jest jedną z najstarszych instytucji resocjalizacyjnych w Polsce dla dziewcząt. Jego unikalność polega na tym, że potrafił pogodzić optymalną liczbę wychowanek z bogatą ofertą reedukacyjną i resocjalizacyjną. Znajduje się tu szkoła podstawowa, szkoła branżowa kształcąca przyszłe krawcowe posiadająca własną klasopracownię komputerową, krawiecką, bibliotekę, salę konferencyjną, klasopracownie przedmiotowe, salę gimnastyczną, boisko. W tym samym budynku – co jest niewątpliwym komfortem dla dziewcząt – znajduje się internat z całym swoim zapleczem gospodarczym – świetlice i pokoje wychowanek pozwalające nie opuszczając budynku na uczęszczanie do szkoły i komfortowe mieszkanie w internacie. Ośrodek posiada również pięknie zadbany ogród. Poza tym położony jest pod samym lasem, który jest częścią Parku Krajobrazowego wchodzącego w skład Masywu Ślęży. Widoki z okien sypialni, szczególnie wczesnym rankiem, zapierają dech w piersiach motywujące do wycieczek krajoznawczych. Odległość do pobliskiej Sobótki to kilkuminutowy spacer. W miasteczku dziewczęta mają dostęp do przychodni, sklepów, poczty, Kościoła, Domu Kultury, Muzeum, Urzędu. Kadra kierownicza, pedagodzy i nauczyciele, administracja oraz obsługa tworzą jeden znający się dobrze zespół ludzi tworzących pewną niepowtarzalną atmosferę w pracy.
HISTORIA
Na początku dwudziestego wieku – lata dwudzieste – pewien bogaty wrocławski mieszczanin, zgodnie z panującą już wówczas modą na turystyczno-rekreacyjne wyjazdy poza Wrocław, mody stymulującej rozwój Sobótki w kierunku usług związanych z sobotnio-niedzielnym wypoczynkiem, budowaniem domów letniskowych, schronisk, wybudował pensjonat z restauracją o nazwie LEŚNA CISZA. Miał on być uzupełnieniem istniejącej już infrastruktury noclegowej dla coraz bardziej rosnącej liczby turystów, pielgrzymów, studentów – patriotów przyjeżdżających tu na słynne komersy. Z jakichś powodów na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych sprzedał ten obiekt Zakonowi Jezuitów. Ci z kolei, dostosowując go do własnych potrzeb, dobudowali dwa skrzydła oraz dzwonnicę tworząc obecną bryłę budynku. W czasie wojny znajdował się tu wojskowy lazaret, w którym przebywali żołnierze niemieccy. Po wojnie, w obecnej sali gimnastycznej znajdowała się kaplica, w której odprawiano msze święte dla mieszkańców Sobótki – Kościół św. Jakuba był wówczas ruiną. Od 01 września 1952 roku rozpoczął swoją działalność Państwowy Zakład Wychowawczy dla dziewcząt. Ze wspomnień pracowników wynika, że pierwsze wychowanki przybyły tu 15 sierpnia w liczbie szesnastu dziewcząt aby dokonać najbardziej elementarnych prac porządkowych umożliwiających przyjazd pozostałych wychowanek z Zakładu w Skoroszowicach. Przebywały tam dzieci opóźnione w rozwoju umysłowym w stopniu lekkim oraz niedostosowane społecznie. Zaistniała wówczas konieczność diagnozy i selekcji tych dziewcząt oraz stworzenia oddzielnego zakładu dla młodzieży niedostosowanej społecznie. Pierwszy poważny remont, już na własny rachunek – bowiem pierwszy rok budżetowy oparty był jeszcze na skoroszowickich funduszach – odbył się w roku 1952/1953. Celem tego kapitalnego remontu było przystosowanie budynku po poprzednich właścicielach do potrzeb zakładu wychowawczego. W pracach aktywnie uczestniczyły dziewczęta. Ówczesny zakład wychowawczy był tak naprawdę pewnego rodzaju przytuliskiem. Było to faktycznie gospodarstwo rolne z dwuhektarowym polem, stajnią, oborą, chlewnią, kurnikiem, sadem i warzywnikami. Większość czasu wychowanki spędzały na pracy w gospodarstwie, a nauka w szkole – po takich zajęciach – była czystą przyjemnością. Dotkliwym mankamentem był brak wody noszonej w wiaderkach z terenu ówczesnego „Magnezytu”, czyli działającej jeszcze wtedy kopalni. Dodać trzeba, że prace rolne w polu stały się na długo metodą zarobkowania przez dziewczęta.
W pokojach znajdowały się piece kaflowe opalane węglem. Dopiero potem powstało C.O. Początkowe wyposażenie zakładu było więcej niż skromne – dziewczęta z internatu schodziły do szkoły z krzesłami, z którymi po lekcjach wracały na górę. Każda grupa miała wyznaczony jeden dzień w tygodniu na wywiezienie nagromadzonego popiołu z pieca i przywiezienie w to miejsce węgla. Dyżur ten słusznie nazywany był „kąpielą” , bowiem zagrzana wtedy woda, przyniesiona z „Magnezytu” służyła do prania i kąpieli. O ilości opału niech świadczy powierzchnia budynku – 800 m2. Sytuacja zmieniała się ku lepszemu systematycznie z roku na rok. Trzeba pamiętać, że pomieszczenia na parterze i częściowo w suterenie były pokojami służbowymi zamieszkałymi przez wychowawczynie i pracowników obsługi. Osoby te były zobowiązane wracać do zakładu przed godziną 22.00. Przebywając na terenie placówki były cały czas do dyspozycji, a pojęcie etatu było raczej czymś umownym. W latach siedemdziesiątych zlikwidowano gospodarstwo rolne. Zamieszkujący na parterze w pokojach służbowych wychowawcy przeprowadzili się do mieszkań w mieście. W ten sposób zwolnione pomieszczenia można było przeznaczyć na inne cele, np. harcówkę. Dodajmy, że w latach sześćdziesiątych zatrudniono psychologa, co było swojego rodzaju ewenementem. W latach tych przeprowadzono szereg istotnych remontów, celem których była zmiana charakteru placówki z pewnego rodzaju przytuliska na nowoczesny – jak na owe czasy – zakład resocjalizacyjny. Zmiany te dotyczyły szczególnie szkoły. Powstała wówczas Zasadnicza Szkoła Zawodowa Krawiecka. W owym czasie zakład znany był z działalności harcerskiej w ramach tzw. Nieprzetartego Szlaku. Trzeba tu wspomnieć wieloletnią działalność harcmistrz Izabeli Młynarczyk. Ponadto zakład zasłynął z działalności tkackiej, której efektem były przepiękne kilimy, oraz chóru prowadzonego przez wiele lat przez Panią Helenę Kaczmarek. Z czasem zredukowano liczbę wychowanek z osiemdziesięciu – cztery grupy po dwadzieścia dziewcząt – do sześćdziesięciu – pięć grup po dwanaście wychowanek. Zakład zatrudnił psychologa i pedagoga. Koniec lat osiemdziesiątych to niestety pewien zastój w rozwoju placówki wywołany sytuacją ogólną jaka zapanowała w naszym kraju. Zmiany ustrojowe a potem związane z nimi reformy dokonały pewnych istotnych przemian. Z Państwowego Młodzieżowego Zakładu Wychowawczego zmieniono nazwę na Państwowy Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy, a następnie na Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy. Wielką zasługą nieżyjącego już Pana Piotra Kaczmarzyka było to, że placówka nie przestała istnieć. Władze samorządowe – Powiat Ziemski Wrocławskiej – są niezmiennie, od wielu lat zainteresowane w utrzymywaniu tej placówki i finansowaniu jej licznych remontów. Doszły kolejne nowe, istotne zmiany: pełna komputeryzacja Ośrodka, w tym pracownia komputerowa dla dziewcząt, wymiana starej stolarki okiennej na nową, plastikową, nowy ciąg kuchenny, remont sutereny, nowe pokrycie dachowe, zainstalowanie ogrzewania olejowego, nowe łazienki dla dziewcząt i personelu, nowa elewacja, oraz szereg bieżących remontów podnoszących komfort życia wychowanek w Ośrodku oraz pracy w nim. Dzisiaj dziewczęta z niedowierzaniem słuchają opowiadań o pracy w polu, sadzie, ogrodzie, paleniu w piecach, wożeniu taczkami węgla żeby nagrzać ciepłą wodę – przyniesioną z terenu kopalni – do kąpieli i prania. Czas przeznaczany kiedyś na pracę fizyczną wykorzystywany jest teraz na zajęcia plastyczne, muzyczne, teatralne, czy po prostu na wypoczynek. Duże zmiany zaszły również w jakości pracy kadry pedagogicznej, która w ramach kolejnych reform oświaty podnosiła swoje kwalifikacje. Wielu pedagogów jest znana w lokalnej społeczności ze swojej działalności na jej rzecz. Dość na tyle, że jeden ze skwerów w Sobótce nosi imię Anny Krzywańskiej – autorki i lokalnej działaczki broniącej sobótczańskie zabytki.
WYCHOWANKI
Najważniejsze w Ośrodku są wychowanki. Po upływie siedemdziesięciu lat widać jak zmieniały się przyczyny, dla których trafiały tu dziewczęta. Okres pierwszego dziesięciolecia, to przede wszystkim ofiary wojny, dzieci pozostawione same sobie. Problem ten dotyczył wszystkich krajów w okresie powojennym. Ruchy migracyjne, straty ludzkie, wzajemne odszukiwanie się rodzin, które nie zawsze kończyło się szczęśliwie, sprzyjało rozbiciu rodzin – pozostawianiu dzieci ich losowi. Lata sześćdziesiąte to dekada wielkich budów, na których można było szybko się dorobić – szczególnie, gdy wyjazd za granicę był niemożliwy – zdobyć zawód, awansować społecznie. Anonimowe skupiska robotniczych osiedli, brak czasu na rodzinne życie sprzyjały patologii. Lata siedemdziesiąte to kontynuacja peerelowskich inwestycji tyle, że połączonych z możliwością zagranicznych wyjazdów. W okresie tym daje się zaobserwować największe nasilenie ruchu migracyjnego ze wsi do miasta. To wtedy powstają właśnie ogromne podmiejskie blokowiska – sypialnie wielkich zakładów przemysłowych pozbawionych kulturalno-edukacyjnej i religijnej infrastruktury. Ogromne, anonimowe skupiska ludzkie sprzyjały genezie patologii szczególnie wśród młodzieży i dzieci. Dekada lat osiemdziesiątych to wielki przełom – powstanie Solidarności, stan wojenny, okres stagnacji i biedy. To okres ostrego podziału w Polsce – podziału, który dotknął przede wszystkim rodziny. Trudne warunki bytowe, emigracja, polaryzacja społeczeństwa, brak jasnych perspektyw rozwoju to wystarczające czynniki patogenne. Dekada lat dziewięćdziesiątych to przeobrażenia ustrojowe polegające na rozwarstwieniu społeczeństwa, pojawieniu się nowych zjawisk patogennych takich, jak bezrobocie, bezradność a nawet bezsilność wobec zachodzących zmian. Dotknęły one przede wszystkim ludzi żyjących z pracy rąk własnych, a więc robotników – szczególnie dużych zakładów przemysłowych śląska i wybrzeża oraz pracowników PGR-ów. Otwarcie granic zwiększyło wpływy cywilizacji zachodniej na nasz kraj. Niestety są to – poza oczywistymi dobrodziejstwami jakie niesie ze sobą cywilizacja Zachodu – również wpływy patologiczne. Mimo zmieniających się historycznych dekoracji problem naszych wychowanek jest ciągle ten sam. To brak rodzinnego ciepła i rodzicielskiej miłości. A zamiast niej alkohol, awantury, egoizm i agresja. W konsekwencji porzucenie dziecka jego własnemu losowi, co w rezultacie przeradzało się w patologiczne zachowania będące krzykiem rozpaczy.
DYREKTORZY
Założycielką i pierwszym dyrektorem była – nieżyjąca już – Pani Dziubińska. Następnie: Pani A. Łoziak, Pani I. Ciepła, Pan W. Wolak, Pani H. Kuriata, Pan P. Kaczmarzyk, Pani B. Ungurian. Obecnie Dyrektorem jest Pani Iwona Szydłowska.
Kierownikami internatu byli: Pani A. Grondek, Pani B. Kopeć, Pani H. Chełmińska, Pani E. Ostrowska, Pani H. Kuriata, Pan P. Kaczmarzyk, Pan J. Cieciera, Pani I. Szydłowska.
ZAKOŃCZENIE
Z losami tej placówki związało na trwałe swoje życie wiele osób realizując swoje ambicje i zainteresowania, przenosząc je często na grunt miasta. Co tu dużo mówić, jest to placówka dająca materialne podstawy wielu rodzinom naszej gminy. Umożliwia podnoszenie kwalifikacji zawodowych i ogólnego poziomu rozwoju osobowości udostępniając możliwość kształcenia się w różnych wyższych uczelniach na terenie całego kraju. Jako placówka resocjalizacyjna dla dziewcząt istnieje od siedemdziesięciu lat w krajowym systemie sądownictwa rodzinnego, oświatowego oraz opiekuńczo-wychowawczego, a nawet naukowego. Po nazwie MOW dodaje się zawsze … w Sobótce. Poza tym parę tysięcy wychowanek opuściło mury naszego Ośrodka rozjeżdżając się po całej Polsce, a nawet świecie. Niektóre czasem wracają odwiedzić nas, a przy okazji Sobótkę i okolice.