Po raz kolejny obchodzimy w tym roku Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. 1 marca został ustanowiony świętem państwowym w 2011 roku. Tego dnia w 1951 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie, po pokazowym procesie, zostali rozstrzelani przywódcy IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” – prezes WiN ppłk. Łukasz Ciepliński („Pług”, „Ludwik”) i jego najbliżsi współpracownicy: Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory i Karol Chmiel. Ich ciała komuniści zakopali w nieznanym miejscu.
W 1945 roku w granicach ówczesnej Polski działało około 350 oddziałów podziemia niepodległościowego. W ich szeregach walczyło od 13 do 17 tysięcy żołnierzy. Ostatni, Józef Franczak „Laluś”, zginął w walce w obławie w Majdanie Kozic Górnych w województwie lubelskim 21 października 1963 roku.
Uczestników ruchu partyzanckiego określa się też jako „żołnierzy drugiej konspiracji” lub „Żołnierzy Niezłomnych”. Sformułowanie „Żołnierze Wyklęci” powstało w 1993 roku. Po raz pierwszy użyto go w tytule wystawy „Żołnierze Wyklęci – antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku” zorganizowanej przez Ligę Republikańską na Uniwersytecie Warszawskim. Jego autorem był Leszek Żebrowski. Wystawa odwiedziła wiele miejscowości w kraju, a pojęcie i termin „Żołnierze Wyklęci” na trwale zagościły w powszechnej świadomości i w języku potocznym.
Najbardziej znaną imprezą o charakterze masowym jest organizowany od 2013 roku przez Fundację Wolność i Demokracja bieg „Tropem wilczym. Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych”. Od 2015 r. ma charakter ogólnopolski i na stałe wpisuje się w kalendarz wydarzeń biegowych.
Po blisko osiemdziesięciu latach wracamy pamięcią do czasu, kiedy walczący od 1939 r. żołnierze polskiego podziemia musieli stawić czoła nowym (a dla niektórych z nich dobrze już znanym) sowieckim okupantom i ich polskim, komunistycznym współpracownikom. Nie godząc się z narzuconym Polsce ustrojem sowieckim, nie godząc się na represje i terror wobec współobywateli i nie godząc się na pozbawienie Polski niepodległości, podjęli nierówną walkę. Kiedy w połowie kwietnia 1946 r. mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, obejmował dowództwo odbudowanej przez siebie 5. Brygady Wileńskiej AK, to zwracał się do swoich żołnierzy mówiąc, że już po raz trzeci w czasie tej wojny wychodzi z nimi w pole, aby walczyć o Polskę wolną i demokratyczną.
O to walczyli z kolejną okupacją i inni żołnierze podziemia niepodległościowego: Henryk Flame „Bartek”, dowódca oddziału Narodowych Sił Zbrojnych na Śląsku Cieszyńskim, Mieczysław Dziemieszkiewicz „Rój”, z powodzeniem walczący do 1951 r. na północnym Mazowszu czy Józef Franczak „Lalek”, który jako ostatni z Żołnierzy Wyklętych zginął w 1963 r. A także wielu, wielu innych.
W czasach rządów komunistycznych zostali oni wyklęci, ale my dzisiaj mówimy o nich jako o Niezłomnych − jako o tych, którzy postawili na szali swoje młode życie, walcząc o to, co często nie było im dane – a czym my dzisiaj możemy się cieszyć – o wolną, niepodległą i demokratyczną Polskę. Przywracając pamięć o Żołnierzach Niezłomnych spłacamy nasz dług wobec nich.
Inicjatorami wprowadzenia Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych byli Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej śp. Lech Kaczyński oraz śp. prof. Janusz Kurtyka, prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Po raz pierwszy jako święto państwowe obchodzono je oficjalnie jedenaście lat temu.
Tegoroczne obchody, w obliczu dzisiejszych wydarzeń na Ukrainie i napaści Rosji na niepodległe państwo, skłaniają do smutnych refleksji. Wolność nie jest nam dana raz na zawsze. Powinniśmy o tym pamiętać przywołując tych, którzy oddali życie za ojczyznę i jej wolność.