Skocz do spisu treści

Światełko

Czasopismo Polskiego Związku Niewidomych dla dzieci starszych

numer 9, wrzesień 2012

Redakcja:
Ewa Fraszka-Groszkowska (red. naczelna)
Marta Michnowska
Barbara Zarzecka

Kolegium redakcyjne:

Wanda Chotomska
Hanna Karwowska-Żurek
Anna Nowakowska
Małgorzata Pacholec
Magdalena Sikorska

Adres redakcji:
ul. Konwiktorska 9,
00-216 Warszawa

tel.:(22) 831-22-71 wewn. 253 lub (22) 635 19 10

e-mail: swiatelko@pzn.org.pl

Uwaga! Jeśli chcesz zamknąć okno a później móc wrócić do ostatnio czytanego artykułu, cofnij się do najbliższego linku "zaznacz" i otwórz go.


Spis treści

Ściana płaczu - WŁADYSŁAW BRONIEWSKI
Poetycka dokumentacja dzieciństwa - DANUTA TOMERSKA
Etiuda na jesień - KAZIMIERZ WIERZYŃSKI
Zobaczmy razem
Z wizytą w kraju Inków - MONIKA DUBIEL
Ciekawostki
Coś pysznego: Drugie śniadanie na szóstkę
Językowe potyczki: Pod pręgierzem
Cooltura: Patti Smith „Banga” - KONRAD ZYCH
Cooltura: Strzeżcie się – to jest magia! - MARTA BUSZKO
English corner
Sport to zdrowie: Czas igrzysk - MIROSŁAW JUREK
Spróbuj rozwiązać!
Konkurs
Z uśmiechem łatwiej
Rozwiązanie zagadek:



Ściana płaczu - WŁADYSŁAW BRONIEWSKI

Kilka starych kamieni
i płacz - przez tysiące lat...
Gdybym mógł to zamienić
na Wierzbową i Nowy Świat,

szedłbym z "Ziemiańskiej" do "Ipsu"
płacząc rzewnymi łzami,
a we mnie Apokalipsą,
babilońskimi rzekami

łkałoby i szlochało
Jeremiaszową pieśnią
serce, to znaczy: chaos,
warszawskie serce po Wrześniu.

Ten wiersz, który krwawi i szydzi,
te słowa nic już nie znaczą:
przyszedłem tu płakać, Żydzi,
pod Ścianą Płaczu.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Poetycka dokumentacja dzieciństwa - DANUTA TOMERSKA

To już ostatni odcinek korczakowskiego cyklu. W poprzednich ukazaliśmy całe życie Janusza Korczaka od dzieciństwa aż do jego tragicznej, bohaterskiej śmierci. Przedstawiliśmy pracę wybitnego lekarza pediatry, wspaniałego wychowawcy, autora literatury psychologiczno-pedagogicznej i wyśmienitej twórczości dziennikarskiej. A na koniec chcę zaprezentować jego bogatą i ważną literaturę beletrystyczną. Janusz Korczak napisał wiele powieści i opowiadań, jednak z powodu ograniczonego miejsca w „Światełku” omówię tylko kilka książek, które cieszyły się największym powodzeniem, były najbardziej charakterystyczne dla jego twórczości i tłumaczone na języki obce.
Talent pisarski i wnikliwość lekarza sprawiły, że Korczak umiał tak prosto, a zarazem atrakcyjnie popularyzować swoje myśli zarówno w książkach, jak i artykułach, wykładach i pogadankach. Bohaterem wszystkich powieści Janusza Korczaka są dzieci. Były one pisane nie tylko dla nich, ale również dla rodziców i wychowawców. Ukazują nam świat dziecięcych przeżyć, marzeń i fantazji, świat konfliktów i radości z osiągnięć. Kiedy czytamy książki Doktora i przypominamy sobie jego apele i deklaracje, jesteśmy jakby w centrum problematyki, której poświęcił swoje życie i znajdujemy się jednocześnie w centrum najpoważniejszego manifestu Janusza Korczaka, jakim jest jego broszura „Prawo dziecka do szacunku”. Powieści Janusza Korczaka można nazwać zbeletryzowaną deklaracją praw dziecka.
Książki pisał Doktor tylko w języku polskim i firmował je nazwiskiem Janusz Korczak. Natomiast recepty, listy i inne pisma osobiste podpisywał Henryk Goldszmit.
Literatura realistyczna
W 1901 roku ukazała się pierwsza powieść Janusza Korczaka „Dzieci ulicy”. Jej tworzywem są własne przeżycia autora w ubogiej, nędznej dzielnicy na Starym Mieście w Warszawie. Autor dał w niej wyraz swoim odczuciom społecznym. Książkę przyjęto obojętnie. Nie znaleziono w niej ani wartości literackiej, ani artystycznej. Była tylko cennym dokumentem ukazującym, jak kształtowała się postawa społeczna autora. Pięć lat później pojawiła się w wydaniu książkowym druga powieść pt. „Dziecko salonu” i stała się literacką rewelacją. Jest ona atakiem na egoizm, obyczaje mieszczańskie oraz przesądy wychowawcze rodziców. Dużo tu akcentów autobiograficznych. Kiedy czytelnicy przeczytali tę książkę, zobaczyli prawdziwą literaturę piękną i dojrzałego pisarza. Nie dowierzano, że obie książki napisał ten sam człowiek. W księgarniach upominano się o następne książki tego autora.
W powieści „Sława” Janusz Korczak umieścił takie przesłanie: „Dzieci, dumne miejcie zamiary, górne miejcie marzenia i dążenie do sławy. Coś z tego zawsze się stanie.” Bohaterem powieści jest Władek, chłopiec o spokojnym usposobieniu, skłonny do zadumy i refleksji. Jest najstarszy spośród pięciorga rodzeństwa, bardzo przywiązany do swoich sióstr i braci i czuje się za nich odpowiedzialny. Wkrótce jego rodzinę dotyka klęska materialna. Naprzeciwko kawiarni ojca ktoś o wiele bogatszy buduje nowy, ładniejszy lokal. Jego rodzice nie wytrzymują konkurencji. Muszą ustąpić miejsca i przenieść się gdzie indziej. Władek nie może zrozumieć praw konkurencyjnych i tego, że musi opuścić tę ulicę, gdzie tyle lat mieszkał i znał tu każde drzewo i każdy kamień. Chłopiec decyduje się nawet pójść do konkurenta ojca i błagać go, aby zrezygnował ze swego projektu. Otrzymuje bezwzględną, negatywną odpowiedź, która stała się przełomowym momentem w życiu Władka i zmieniła jego stosunek do ludzi.
Drugą – obok Władka – ważną postacią w „Sławie” jest Olek, który nie ma możliwości uczyć się w szkole, ale przewyższa swego przyjaciela sumą przeczytanych książek. Odznacza się bystrym umysłem, żywością charakteru i dowcipem. Garnie się do wiedzy, lecz pozostawiony samemu sobie może ją zdobywać tylko przez przypadkowo dobrane lektury. Interesuje go wszystko. Pochłania powieści historyczne, geograficzne, astronomiczne. Olek przyzwyczajony do ostrej walki w trudnej szkole proletariackiego życia nie zatraca delikatności uczuć i w każdej chwili gotów jest pomagać innym. Gromadka dzieci pod jego przewodnictwem organizuje przedstawienie, którego dochód przeznaczono na zakup palta dla głuchoniemej dziewczynki. Olek marzy wciąż o pięknej przygodzie i o pięknych czynach.
W sumie „Sława” jest opowieścią o grupie dzieci z warstw uboższych. Zakładają oni Związek Rycerzy Honoru, aby realizować swoje dalsze i bliższe cele. Doskonalą swoje charaktery, pomagają solidarnie słabszym i pokrzywdzonym, i marzą o sławie.
Inną książką realistyczną i bardzo popularną w okresie międzywojennym jest powieść pt. „Bankructwo małego Dżeka”. Akcja rozgrywa się w Ameryce, ale dotyczy w istocie warunków polskich. Rodzice Dżeka to ludzie spokojni i uczciwi. Dają synowi dobry przykład i mądre nauki. Ojciec często powtarza: „Wszystko co mam, zawdzięczam pracy rąk. Dopóki mam zdrowe ręce, rodzinie niczego nie zabraknie”. Zaś matka mawia: „Żonie powinno wystarczyć tyle, ile zarobi mąż. Jak zarobi mniej, to mniej kupię i zaczekam, aż będzie więcej. Byle nie robić długów”. Charakter chłopca kształtuje atmosfera rodzinna. Od najmłodszych lat przyzwyczajony do trudnych warunków materialnych, nabiera takich cech jak skłonność do oszczędzania i do chłodnego liczenia. Nauczycielka zarzuca mu nawet skąpstwo. Początkowo Dżek nie ma przyjaciół, bo nie jest zręczny w zabawach, nie lubi psot i figlów. Ostrzega kolegów, że mogą się źle skończyć, więc nazywają go tchórzem. Ale gdy trzeba coś kupić, na spółkę, np.: cukierki, śliwki czy wiśnie zawsze zwracano się do Deka, bo on wie, gdzie jest tanio, umiał się targować i obliczyć, ile potrzeba kupić sztuk, by sprawiedliwie podzielić, Dżek nie był jednowymiarowy. W zasadzie jest przeciętnym chłopcem, jednym z tych, którzy niczym nie wyróżniają się w gromadzie. Jako uczeń bywa roztargniony, popełnia omyłki, czasem zaniedbuje się w nauce. Ale gdy głębiej pozna się jego myśli, marzenia i działalność, odkrywa się nowego Dżeka: sympatycznego, skromnego, wrażliwego. Świadczy o tym jego zachowanie wobec nauczycielki, która krzywdziła go swymi podejrzeniami i brakiem zaufania. Dżek marzy o tym, by zostać kupcem. Próbuje na terenie szkoły założyć kooperację klasową. Całkowicie oddaje się tej sprawie bez cienia interesu własnego. Prowadzi ją umiejętnie, ucząc się jednocześnie praw finansowych i logiki handlowej. Swoją czynną postawą potrafi całą klasę zachęcić do działania. Chce udowodnić, że poczynania dzieci mają przyszłość, mogą przynieść pomyślne rezultaty, jeżeli tylko znajdą uznanie u dorosłych. Sam Dżek, wcielając w szkole ideę spółdzielczości, często napotyka lekceważenie, różne trudności i przykrości, ale zawsze wychodzi z nich zwycięsko. Swoje sukcesy zawdzięcza sumienności, uczciwości, a także upartemu dążeniu do celu i niezrażaniu się przeciwnościami.
Książka ta, kiedyś bardzo popularna, może i dziś w pewnym stopniu zainteresować czytelnika. Za kilka lat czeka Was życie dorosłe. Nie zawsze będzie ono „usiane różami”. Na pewno warto przyswoić sobie rady, jakie Janusz Korczak przekazuje czytelnikom za sprawą swojego bohatera. Dżek zrozumiał, że nie tylko trzeba umieć dobrze liczyć, dodawać, odejmować, mnożyć i dzielić. Chłopiec przekonał się, że lepiej radę daje sobie ten, kto umie więcej. Chociaż prawdziwy sukces nie zawsze wyrasta z wiedzy. Nasze najlepsze pomysły może zaprzepaścić brak wytrwałości, tzw. słomiany ogień. Trzeba być solidnym, stanowczym i mieć poczucie odpowiedzialności za to, co się robi. Nie ma co liczyć na „kalosze szczęścia” i „gwiazdkę z nieba”. Tego uczy książka Korczaka.
Fantastyka
Powieści w konwencji fantastycznej główny akcent kładą bardziej na baśniowość i przygodę, niż na psychikę bohaterów. W książkach Korczaka tak nie jest. Z jego powieści fantastycznych najbardziej znane i filmowane były: „Król Maciuś Pierwszy” i „Król Maciuś Pierwszy na bezludnej wyspie”. Obie wyszły w druku w 1923 roku.
Po śmierci króla Stefana Rozumnego zostaje wyniesiony na tron jego jedyny syn jako król Maciuś Pierwszy. Od początku wzrusza on czytelników dziecięcą bezradnością wobec niezrozumiałego dlań świata polityki i dworskiej etykiety. Jednak w poczuciu obowiązku i odpowiedzialności podejmuje trud rządów w swoim kraju. Oczywiście robi to nieudolnie, błądzi, bo natrafia na różne przeszkody, ale to wyzwala w nim większą siłę i dążenie, by sprostać wyznaczonemu zadaniu. Odkąd nauczy się pisać, sam podpisuje wszystkie raporty ministrów i uczestnicz w ich posiedzeniach. Smutno samemu chłopcu w dużym królewskim pałacu. Z zazdrością patrzy przez kraty parku na bawiące się opodal dzieci. Szczególnie podoba mu się jeden chłopiec, z którym udaje mu się w nadzwyczajny sposób zaznajomić. Na imię ma Felek. Jest ruchliwy, przebiegły, ale zdolny do szczerych uczuć przyjaźni. Spotykają się rzadko, po kryjomu, aby ich nie wyśledzono, bo etykieta zabrania bawić się królowi z chłopcem z niższych sfer. To jemu zawdzięcza Maciuś wiedzę o otaczającym świecie , o krzywdach społecznych i o tym, że trzy państwa naraz wydały królowi Maciusiowi Pierwszemu wojnę. Felek postanawia uciec z domu i pojechać na front. Jest już umówiony z żołnierzem ochotnikiem, że za wódkę i kiełbasę zabierze go ze sobą. Maciuś postanawia przyłączyć się do nich. – „Już nie jestem królem, nazywam się teraz Tomek Paluch” –mówi do Felka. Przeżywają razem masę przygód. Jadą towarowym pociągiem, kopią łopatą okopy, spełniają różne zadania. Maciuś oddaje wielkie usługi swemu oddziałowi. Zostaje wysłany na zwiady do nieprzyjacielskiego obozu, aby sprawdzić, gdzie trzymają kule armatnie, granaty i inną broń. Chłopiec wśliźnie się tam przez druty i wykona rozkaz. Porucznik telefonuje do artylerii, która wysadza prochownię wroga. Sam generał wręcza Tomkowi Paluchowi medal w imieniu Króla Maciusia, za dzielną służbę w obronie ojczyzny. Potem król Maciuś dostaje się do niewoli. Raz, gdy siedzi na ławce przed swoim więzieniem, słyszy straszny huk i traci przytomność. Budzi się w łóżku w czystej pościeli i słyszy czyjś głos: „Jak się Wasza królewska mość czuje?” Chłopiec cieszy się, że jest znów wśród swoich, ale nie chce przyznać się, kim jest. Poszukano Felka, którego tam nie było, bo znudziła mu się służba w oko pach i nie mógł usiedzieć na miejscu. Felek potwierdza tożsamość króla Maciusia. Wojna się kończy i Maciuś wraca do stolicy jako bohater. Jako zwycięzca Maciuś Pierwszy jest łagodny i wyrozumiały wobec trzech królów. Daruje im wolność i rozkazuje z resztkami wojska wracać do swoich krajów. Ministrowie mają pretensje, że Maciuś rezygnuje z odszkodowań, kiedy kraj potrzebuje odbudowy. Buntują się, że jak jest taki szlachetny, to niech sam gospodaruje, gdy skarbiec jest pusty. Król Maciuś aresztuje ministrów, ale wkrótce ich wypuszcza, bo zrozumie swój błąd. Odtąd korona zaczyna mu ciążyć.
Król Maciuś pragnie stać się Reformatorem i urządzić swe państwo tak, aby dzieci znalazły w nim pełne zaspokojenie swoich potrzeb. Wzywa wszystkie dzieci do solidarności. Chce budować lepszy świat dla dzieci i przez dzieci, które mają prawo być szczęśliwe i walczyć o szczęście. Projektuje urządzenie wielkiego ogrodu zoologicznego z dzikimi zwierzętami, wyznacza dni audiencji i sam wręcza dzieciom podarunki według ich życzeń. Docenia godność dziecka przez wprowadzenie instytucji społecznych i politycznych, takich jak sądy, redakcje gazet, parlament dziecięcy. Maciuś pragnie, aby dzieci z całego świata – białe, czarne i żółte – miały swój zielony sztandar. Czyni Felka ministrem do wszystkich spraw dzieci.
Reformy Maciusia nie udają się, sejm pracuje tragicznie. Wszyscy posłowie krzyczą naraz, tupią i gwiżdżą, przedstawiali takie, między innymi, postulaty: chcą, aby codziennie było święto, żeby do szkoły uczęszczali tylko dorośli, żeby każde dziecko miało własny rower i zegarek, żeby dzieci codziennie chodziły do cyrku. Wrzask taki, że nie wiadomo, co kto mówi. Nietykalni posłowie się biją. Kilku wyrzucono za drzwi. Felek też zawodzi. Zarzucano mu, że bierze łapówki i kradnie. Król Maciuś wraca do pałacu i mówi, że nigdy więcej do sejmu nie przyjdzie.
Bankrutuje wizja dziecięcego państwa przedstawiona w powieści nieco groteskowo. Reformy Maciusia to po prostu nigdy nie zrealizowane plany samego Doktora. Filozofia życiowa Maciusia jest filozofią autora. Maciuś chce budować świat lepszy dla dzieci, ale ten świat dziecięcy ginie, między innymi dlatego, że nie zostaje poparty przez ludzi dorosłych, rozumnych, którzy znają potrzeby dziecka. Człowiek samotny, choćby miał władzę królewską niewiele zdziała. Dlatego Maciusiowi nie udaje się, bo jest samotny i bezsilny, jak wszystkie dzieci.
W drugiej książce pt. „Król Maciuś na wyspie bezludnej” pokonany w wojnie król Reformator wyjeżdża na dobrowolne wygnanie na wyspę Białego Szatana. Gdy tylko tam wyląduje, wszystko się zmienia i wszystko jest inaczej. Nic go nie obchodzą królowie, ani tron, ani Murzyni, ani dzieci. Ten dawny Maciuś, który prowadził wojny, wygrywał i przegrywał bitwy, więziony w niewoli, który kilkakrotnie uciekał z więzienia, nie istnieje. Zaczyna nowe życie. Codziennie chodzi nad morze, siada nad wodą, która ma taki ładny kolor. I nie wie, który Maciuś jest prawdziwy: czy dumny Reformator, czy cichy, zamyślony dobrowolny wygnaniec bezludnej wyspy. Maciuś ciągle się myli. Tyle różnych pytań rodzi się w jego głowie i sam stara się na nie odpowiedzieć. Pisze do Smutnego Króla i prosi, aby przysłał mu dużo książek. Pokocha je, bo jakby coś mówiły do niego i coś radziły. Czyta książki, by poznać miasta swojego państwa, poznać prawo i paragrafy, poznać życie innych królów i uczonych. Maciuś nie jest teraz królem, bo nie chce, ale za rok może znów zechce. Musi się przygotować, musi jak najwięcej umieć i wiedzieć. Zakłada pamiętnik i tak w nim pisze: „Hartować wolę, znaczy – robić to, czego się nie chce robić. Król musi umieć sobie rozkazywać”. „Dawniej patrzyłem przez żelazną kratę parku królewskiego, która dzieliła mnie od dzieci i byłem sam. Teraz morze dzieli mnie od dzieci i znów jestem sam”.
Gdy po jakimś czasie Maciuś ucieka z wyspy i powraca do kraju, zrzeka się władzy na rzecz narodu i zostaje robotnikiem w fabryce. W książce jest sporo filozoficznych refleksji o życiu, o dążeniu do celu na przekór wszystkim trudnościom i niepowodzeniom.
Obie powieści o królu Maciusiu stanowią piękny obraz procesu rozwojowego od dziecięcego egocentryzmu i zapału na wyrost, do postaci dojrzałego społecznika, który swoim przykładem uczy innych miłości i szlachetności, który rezygnuje ze szczęścia własnego, a życie oddaje innym. Maciuś, z którym rozstajemy się na końcu powieści jest postacią duchowo dojrzałą, jest nawet filozofem.
Powieści i opowiadania Janusza Korczaka uzupełniają jego pedagogiczną i psychologiczną wiedzę o dziecku. Widzimy to na przykładzie literackich bohaterów. Ich losy ilustrują pełnię życia, a czyny podlegają różnorakim kryteriom oceny, jak w świecie dorosłych. Galeria dziecięcych typów w utworach Janusza Korczaka jest dostatecznie bogata i psychologicznie zróżnicowana. Autor chętnie operuje kontrastami albo uzupełnianiem się bohaterów. Tak jest z Władkiem i Olkiem w powieści „Sława”, tak jest z Dżekiem i Filem. Tak jest (w pewnym sensie) także z Maciusiem i Felkiem. Chociaż Felek jest osobowością wyjątkowo bogatą, której możliwości w kierunku zła i dobra są duże, zależnie od tego, która strona odniesie zwycięstwo.
W swoich powieściach Janusz Korczak poświęca wiele miejsca rozwojowi dziecięcych przeżyć i uczuć, oraz ich kształtowaniu się w różnych okolicznościach; ich delikatności, różnorodności, nietrwałości czy zanikaniu. Dlatego twórczość tę nazwano „poetycką dokumentacją dzieciństwa”. Obok problemu przyjaźni między dziećmi, ukazanego w różnych wariantach, drugim ważnym tematem jest problem pracy nad sobą, chęć stawania się lepszym i marzenie, aby „być kimś”. Przypomnijmy proces samodoskonalenia się Maciusia, czy proces społecznego dojrzewania Dżeka, przypomnijmy opis zorganizowanej przez niego choinki i prezenty gwiazdkowe. Jeszcze jedna z zasadniczych spraw absorbująca Doktora i znajdująca różnoraki wyraz w jego twórczości to zagadnienie: dorośli – dzieci.
Powieści Janusza Korczaka, oparte na autentycznych obserwacjach autora, wyrastające wprost z jego zainteresowań pedagogicznych i psychologicznych, są artystycznym udokumentowaniem tez wychowawczych.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Etiuda na jesień - KAZIMIERZ WIERZYŃSKI

Zaczerwieniło się, pojesienniało
I zadziwiło się i odleciało
I tylko jedna popielata
Jaskółka szuka jeszcze
lata
I tylko jedna ciemna róża
Więdnie o cały świat za duża
I tylko jeden słoneczniczy
Zegar pamiątki jeszcze liczy
I tylko oczy, gęste oczy,
Wzrok za szybami, w zapatrzeniu,
Wiatr powłóczyny drzewne troczy,
Na płocie gra jak na grzebieniu
I skrzypią z nim staruchy domy
I wrony lecą niską smugą
A wzrok wciąż milczy, nieruchomy,
Coś wypatruje i coś bada,
Stoi przy oknie długo, długo,
Od września aż do listopada.

Czemu on z liśćmi nie chce śniedzieć,
Za czym on błądzi, co chce wiedzieć?

Że zadumało się, pojesienniało,
Nikogo nie zadziwiło
I odleciało?

zaznacz i zamknij wróć do góry



Zobaczmy razem

Jesteśmy uczniami Szkoły Podstawowej w Krakowie. U nas ciągle dzieje się coś ciekawego. Od roku realizujemy w ramach programu Comenius projekt, który nosi tytuł „Let’s see together” - to znaczy: „Zobaczmy razem”. Tytuł wydaje się zwyczajny, ale tylko pozornie, bo jeśli powiemy Wam, że uczymy się w szkole dla dzieci niewidomych i słabowidzących, to nie jest on już taki oczywisty i zwyczajny. Dla nas słowo „zobaczyć” ma bardzo bogatą treść - niektórzy z nas patrzą nie oczyma, ale między innymi… rękami.
Projekt realizujemy z takimi samymi szkołami jak nasza, tyle tylko że są to szkoły z Turcji, Grecji i Rumunii. Postanowiliśmy, że wszyscy, którzy uczestniczą w projekcie, popatrzą na siebie, poznają się bliżej. Teraz już wiemy, że nas łączy to, że mamy problemy ze wzrokiem. Ale jest też mnóstwo innych rzeczy, które są dla nas wspólne albo właśnie odróżniają nas od rówieśników. Patrzymy również razem na świat, poznajemy swoje kraje, ich historię, kulturę , kuchnię i obyczaje. Odwiedzamy również nasze szkoły, opowiadamy o swoich rodzinach, kolegach, zainteresowaniach.
Wielu uczniów z naszej szkoły zaczęło pisać do niektórych kolegów z Grecji, Rumunii i Turcji. Na początku w pisaniu pomagała nam nauczycielka angielskiego, pani Joasia ale teraz radzimy sobie już coraz lepiej i sami staramy się odpisywać na listy.
Kilkoro z nas mogło się spotkać osobiście ze swoimi rówieśnikami z innych krajów. Do tej pory odwiedziliśmy Ankarę, stolicę Turcji oraz Ateny, stolicę Grecji – tam znajdują się szkoły, z którymi wspólnie tworzymy projekt.
Na spotkania z naszymi przyjaciółmi polecieliśmy samolotem. Podróże te były dla nas wielkim przeżyciem, ponieważ, jak się domyślacie, większość z nas w podniebnych przestworzach znalazła się po raz pierwszy! Chcieliśmy Wam opowiedzieć o naszych wrażeniach z wyjazdów do Turcji i Grecji, o tym, co nas zadziwiło i zaskoczyło.

Pierwsza podróż do Turcji
Szkoła naszych przyjaciół w Ankarze jest bardzo ładna, ma piękny ogród. Gdy zwiedzaliśmy klasy, przy wejściu dzieci obmywały nam ręce specjalną różaną wodą i częstowały nas „lokum” – tureckimi słodkościami - w ten sposób wita się gości.
Po poczęstunku przygotowanym przez dzieci i rodziców, oglądaliśmy pokaz gry w piłkę toczoną. W tej grze używa się piłki z dzwoneczkami. Niewidomi gracze za pomocą dźwięku rozpoznawali, gdzie jest piłka i doskonale radzili sobie podczas gry.
Później oglądaliśmy pokaz tańca ludowego. Dziewczynki były ubrane w stroje czerwono–białe, czyli w kolorach flagi Turcji. Podziwialiśmy, jak pięknie tańczą do rytmu tradycyjnej muzyki tureckiej, a wszystkie były niewidome!
W szkole tureckiej uczniowie nie mają książek z powiększonym drukiem, tak jak u nas, czytają tylko z lupami. Poznaliśmy duuużo dzieci!
Ankara jest wielkim kilkumilionowym miastem. Jednak poruszanie się po niej nie jest trudne, ponieważ znajduje się tam metro, jest ono bardzo piękne, czyste i nowoczesne, a przede wszystkim bardzo szybkie.
W Ankarze sporo zwiedziliśmy, byliśmy w Muzeum Sztuki Anatolijskiej. Podobało nam się to, że był tam specjalny przewodnik dla niewidomych, który oprowadzał nas po muzeum. Mogliśmy wszystkiego dotykać!
Zwiedzaliśmy również tureckie miasto Beypazari, które słynie z tego, że jego mieszkańcy kultywują wiele ludowych zwyczajów. Kobiety noszą tam nawet na co dzień tradycyjne stroje; szerokie spodnie i duże chusty. Te ubrania są bardzo kolorowe. W Beypazari oglądaliśmy pracownię, w której wykonuje się biżuterię, zwiedziliśmy też tkalnię dywanów. Każdy dywan tka się ręcznie na wielkich krosnach, trwa to ponad miesiąc, ale efekty tej pracy są wspaniałe.
W Turcji panującą religią jest islam. Byliśmy w świątyni muzułmanów czyli w meczecie. Są tam dwa osobne wejścia; dla mężczyzn i kobiet. Przed wejściem wszyscy musieliśmy ściągnąć buty, a dziewczyny nakryć głowy chustkami. W meczecie nie ma ławek, modlący się klęczą na podłodze, znajduje się tam też specjalny ekran, na którym wyświetlają się imiona Proroka - Allach ma 99 imion.
W ostatni dzień pobytu w Ankarze poszliśmy na bazar, gdzie kupiliśmy prezenty dla najbliższych: lokum – przysmak turecki, chałwę, olbrzymie granaty, suszone bakłażany i paprykę, pachnące suszone zioła, breloczki i bransoletki z „okiem proroka”, które przynosi szczęście i chroni od złego.
Nasi tureccy przyjaciele byli bardzo życzliwi i chętnie nawiązywali z nami kontakt, choć nie było nam łatwo, bo musieliśmy mówić po angielsku, Nauczyliśmy się też sporo tureckich słówek, np. dziękuję w tym języku to tesekkur (tejszikir), cześć - merhaba, szkoła - okul. Żegnaliśmy się słowami gule gule – do widzenia.

Kolejna podróż do Grecji
W Grecji powitało nas słońce i radośni, życzliwi ludzie. To chyba dzięki temu, że mają taki ciepły, przyjazny klimat, umieją się uśmiechać i cieszyć wszystkim. Z Grecji najlepiej zapamiętamy chyba wycieczkę nad morze, ponieważ, gdy wyjeżdżaliśmy z Polski, było dosyć chłodno, a w Atenach mogliśmy wyjść na plażę, a nawet zanurzyć się w morzu i popływać. Morze w Grecji jest przejrzyste, pływa w nim mnóstwo kolorowych rybek. Plaża w Atenach jest żwirowo-kamienista.
W Grecji nie tylko leniuchowaliśmy na plaży, mieliśmy też bogaty program pobytu. Zwiedziliśmy Akropol, starożytny teatr i kilka muzeów. Najbardziej podobało nam się muzeum przygotowane do zwiedzania przez osoby niewidome. Znajdują się tam repliki starożytnych rzeźb, waz greckich i inne eksponaty, które można dotknąć. Jest tam też makieta Akropolu i niewidomi mogą zobaczyć, jak wzgórze prezentuje się w całości.
Pan Dyrektor ze szkoły w Grecji zaprosił nas na zajęcia integracyjne, były to warsztaty kulinarne – robiliśmy sałatkę grecką, tzatziki, chlebek oliwkowy. Grecy mają pyszne jedzenie, naszym ulubionym daniem były suflaki.
Mieliśmy też warsztaty taneczne – te najbardziej przypadły nam do gustu. Greckie tańce ludowe mają bardzo podobne do siebie kroki, dodaje się tylko ozdobniki i zmienia rytm. Tańczyliśmy wszyscy w kole, trzymając się za ręce.
W Grecji byliśmy pod koniec maja. Niesamowite było to, że tam na drzewach na ulicy rosły pomarańcze!
Uważamy, że Comenius jest potrzebny, bo uczy nas życia, pozwala poznać inne kraje i mobilizuje do nauki; zwłaszcza języka angielskiego.
W październiku spotykamy się z naszymi przyjaciółmi w Krakowie, a za rok jedziemy do Rumunii i po powrocie chętnie podzielimy się z Wami kolejnymi wrażeniami.

Kacper Domagała
Dominik Kwieciński
Marta Kołacz
Julka Jarmusiewicz
Wiktoria Wostal
Bartek Dziurzyński

zaznacz i zamknij wróć do góry



Z wizytą w kraju Inków - MONIKA DUBIEL

Peru to jedno z najbardziej tajemniczych państw Ameryki Południowej. Wiele wieków temu stanowiło centrum potężnego imperium Inków. Później stało się najbogatszą kolonią Hiszpanii, dostarczając jej nieprzebranych ilości srebra i szlachetnych kamieni. Dziś, choć boryka się z wieloma problemami społeczno-ekonomicznymi, wciąż przyciąga co roku tysiące turystów chcących poznać tajemnicę rysunków na pustyni Nazca oraz monumentalnych budowli Machu Picchu. Peru fascynuje również swoim folklorem. Wielobarwne stroje, hałaśliwa muzyka i wciąż kultywowane, zwłaszcza w regionie Cuzco, tradycje inkaskie sprawiają, że państwo wciąż odwiedzają przybysze z całego świata. Niemal połowa mieszkańców Peru to Indianie, ok. 1/3 to Metysi a zaledwie kilkanaście procent ma rodowód europejski. Nic dziwnego zatem, że obok wszechobecnego hiszpańskiego status języków urzędowych uzyskały również keczua i ajmara, dwa narzecza indiańskie. Synowie słońca Niewiele pozostało informacji o początkach państwa peruwiańskiego. Nie ulega jednak wątpliwości, że w XII w. powstało wielkie imperium prężnie rozwijające się aż do najazdu Francisco Pizarra, hiszpańskiego konkwistadora w XVI w. W jego skład wchodziły poza dzisiejszym Peru również Ekwador, Chile, Boliwia oraz częściowo Argentyna i Kolumbia., a stolicą było monumentalne Cuzco. Na czele państwa stał Sapa Inka, od którego pochodzi nazwa całego narodu. Był on uważany za potomka najwyższego bóstwa uosabiającego słońce. Wiemy, że cywilizacja kwitnąca w Andach znajdowała się na bardzo wysokim poziomie rozwoju. Inkowie wyrabiali naczynia ceramiczne i ozdoby ze złota. Znali kalendarz i posługiwali się pismem obrazkowym. Bardzo popularne zwłaszcza w handlu było kipu, system zapisu informacji za pomocą supełków na wielobarwnych sznurach. W przeciwieństwie do krwiożerczych Majów i Azteków, Inkowie nie składali ofiar z ludzi. Nastoletnia dziewczyna (Juanita), której słynna mumia znajduje się w Arequipie należała najprawdopodobniej do rzadkich wyjątków.
Kraj kontrastów Peru składa się z trzech wyraźnie różnych od siebie regionów. Costa (wybrzeże) to wąski pas ziemi ciągnący się wzdłuż Oceanu Spokojnego. Zimny prąd peruwiański, który ją opływa przynosi suchy klimat i sprawia, że uprawiane tam ryż, trzcina cukrowa i kukurydza potrzebują sztucznego nawadniania. Choć zajmuje jedynie 12% powierzchni kraju, Costa skupia zdecydowaną większość jego mieszkańców, z których znaczna część mieszka w stolicy, Limie (ponad 8 mln). Sierra (góry) wchodząca w skład ogromnego pasma Andów to region zdecydowanie przemysłowy pełen kopalni metali ciężkich i hut. Najbardziej na wschód leży Selva (dżungla amazońska), która choć zajmuje prawie 2/3 powierzchni kraju jest niemal niezamieszkana. Wilgotny i gorący klimat oraz nieprzebyty gąszcz puszczy pełnej dzikich zwierząt sprawiają, że przetrwali tam tylko najbardziej zdeterminowani osadnicy. Trudnią się oni przeważnie wyrębem cennych gatunków drzew takich jak machoń i cedr.
W kuchni i na straganie W Peru, by zaspokoić głód wystarczy wyjść na ulicę, gdzie wśród barwnych straganów na pewno znajdziemy coś apetycznego. Może to być empanada, rodzaj drożdżowej bułki nadziewanej mięsem lub serem, albo jeden z soczystych owoców, zarówno dobrze nam znanych bananów czy mango jak i nieposiadające nawet nazw w naszym języku jiri-moja. Gdy dręczy nas pragnienie, koniecznie musimy zafundować sobie szklaneczkę chicha morada. Jest to rodzaj kompotu z czerwonej kukurydzy, ananasa, jabłek i przypraw korzennych. Na deser możemy kupić kawałek trzciny cukrowej, której przeżucie, by wyssać słodki sok, z pewnością zajmie nam sporo czasu. Jeśli jednak chcemy spróbować najbardziej typowego i jednocześnie odświętnego dania Peruwiańczyków, musimy wybrać się do restauracji i zamówić cui. Pod tą egzotyczną nazwą kryje się nie co innego jak dobrze nam znane zwierzątko domowe, czyli świnka morska. Należy pamiętać, że to właśnie Peru jest ojczyzną ziemniaka, więc spotkamy go tam na każdym kroku: z ryżem, w zupie, w kanapce czy w plackach.
Koka - roślina święta i przeklęta Od wielu wieków Inkowie przypisywali jej magiczne właściwości, dlatego używana była w wielu religijnych rytuałach. Dziś wprawdzie Peru jest krajem chrześcijańskim, ale żaden prawdziwy Indianin nie wyruszy z domu na dłużej, nie włożywszy uprzednio trzech liści koki pod przydrożny kamień, by zapewnić sobie bezpieczną podróż. Podobną ofiarę rzucają za burtę, gdy wsiadają na pokład łodzi. Jej lecznicze właściwości zostały dowiedzione również naukowo. Żucie świeżych lub picie herbaty z suszonych liści przeciwdziała zawrotom głowy i dusznościom, które są typowymi objawami choroby wysokościowej dopadającej wszystkich przybyszy z nizin. Ponadto koka jest niezwykle bogatym źródłem wartości odżywczych, co w dość skromnej i monotonnej diecie Indian jest ważnym dodatkiem. Dlatego koka stała się narodową rośliną Peruwiańczyków. Niezwykle popularne są ciastka, cukierki i herbaty z jej dodatkiem. Nieraz znaleźć można chleb czy napoje zaprawione jej liśćmi. Powszechna uprawa koki ma też niestety ciemną stronę. Od kiedy odkryto, że z jej liści można wydestylować kokainę, niezwykle silny narkotyk, w Peru zaczęto ją uprawiać nie tylko na potrzeby rodzimego przemysłu spożywczego, ale także na eksport do kolumbijskich nielegalnych fabryk. Powstało wiele gangów zajmujących się przemytem oraz produkcją narkotyku. Rządy obu państw wypowiedziały im krwawą wojnę, w której rokrocznie giną dziesiątki często niewinnych osób.
Zwierzęta Peru Niezwykłe zróżnicowanie klimatu i ukształtowania Peru sprawiają, że w każdym regionie spotykamy zupełnie inne zwierzęta. Costa to przede wszystkim bogate łowiska (czwarte co do zasobności na świecie), a przybrzeżne wysepki obfitują w ptactwo morskie, np.: kormorany, pelikany czy pingwiny. Rybołówstwo i eksploatacja ptasiego guana, używanego do produkcji nawozów, stanowią główne źródła dochodów państwa Inków. Górzysta Sierra została zdominowana przez kopytnych roślinożerców: lamy, alpaki, wikunie i guanako. Pierwsze dwie zostały udomowione przez Indian wiele wieków temu i dostarczają im mięsa oraz wełny. Nieco mniejsze wikunie żyją dziko, ale ich sierść uważana jest za najdelikatniejszą, dlatego raz w roku pasterze łapią i strzygą wolnożyjące stada. Niekwestionowanym królem Andów jest kondor. Widok tego ogromnego ptaka, rozpiętość jego skrzydeł ma ponad 3 m, krążącego nad szczytami i kanionami spalonymi słońcem należy niewątpliwie do najpiękniejszych w Peru. Gorąca i wilgotna Selva jest zamieszkana przez małpy, papugi, pumy i jaguary. W rzekach nie może zabraknąć oczywiście krwiożerczych piranii i aligatorów. Spotkać tam też można największego gryzonia świata kapibarę.
Ciekawostki 1. Leżące na granicy peruwiańsko-boliwijskiej jezioro Titicaca jest drugim co do wielkości jeziorem Ameryki Południowej i najwyżej położonym żeglownym jeziorem świata (3812 m.n.p.m). Jest zatem jedynym miejscem na ziemi, gdzie podróżny może jednocześnie cierpieć na chorobę morską i wysokościową. Znajduje się na nim wiele wysp, w tym słynąca z nietypowej emancypacji kobiet Taquile, gdzie mężczyźni zajmują się robieniem na drutach, a ich żony pracą w polu. Słynne są też pływające wyspy (uros) w całości uplecione z trzciny przez mieszkających na nich Indian. 2. Kanion rzeki Colca to najgłębszy kanion świata. Po raz pierwszy został przepłynięty w całości przez Polaków. Dlatego w niemal każdym indiańskim miasteczku w pobliżu znaleźć można ulicę lub plac de Polonia. 3. Tak zwana kolej transandyjska znajdująca się na wysokości prawie 5000 m.n.p.m. i łącząca Limę-La Oroya-Cerro de Pasco, została wybudowana przez polskiego inżyniera Ernesta Malinowskiego w XIX w. Do niedawna była najwyżej położoną linią kolejową na świecie.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Ciekawostki

Głuchy ptak
Dobrze się domyślacie, oczywiście chodzi o głuszca, jak sama nazwa wskazuje. Od razu trzeba wyjaśnić, że ten ptak głuchnie tylko czasami, na króciutko i w ściśle określonych warunkach. Dzieje się to podczas tokowania, co u głuszców jest dosyć skomplikowanym rytuałem. Odbywa się na wiosnę, od marca do maja, a w górach nieco później. Samce tokują pojedynczo lub grupowo w niedostępnych miejscach. Zaczynają tokować na drzewach, a kończą na ziemi. Wykonują przy tym określone ruchy oraz wydają charakterystyczne stłumione głosy, nazwane przez myśliwych pieśnią. W głosie ich podczas tej skomplikowanej pieśni godowej można wyróżnić klapanie, trelowanie, ton główny, czyli korkowanie i szlifowanie, którego ton jest podobny do dźwięków powstających przy ostrzeniu kosy. Właśnie podczas tej ostatniej części pieśni godowej, kiedy samiec wyciąga głowę i szyję poziomo, na 2 sekundy głuchnie. Wykorzystywali to myśliwi, by podejść na bliską odległość tego cenionego ongiś ptaka łownego.
Obecnie głuszec objęty jest ścisłą ochroną gatunkową. W całym kraju żyje teraz zaledwie około 600 osobników. Najwięcej w Puszczy Augustowskiej, Gorcach, Beskidzie Śląskim i Puszczy Solskiej. Ten duży, niezwykle płochliwy kurak zamieszkuje trudno dostępne stare drzewostany, zazwyczaj blisko torfowisk. Samica, zakładając gniazdo, wygrzebuje w ziemi, w ukryciu, dołek, który wykłada niedbale źdźbłami traw i mchem. Pisklęta rozwijają się szybko. Po 9 dniach już podlatują na gałęzie. Są jednak bardzo wrażliwe na zimno i dlatego wiele z nich ginie.
Świat kuraków jest – trzeba przyznać – ciekawy i różnorodny. Ten rząd ptaków grzebiących zamieszkuje wszystkie kontynenty, z wyjątkiem Antarktydy. Obejmuje 241 gatunków. Do kuraków – obok głuszców - należą też czubatki z Ameryki Środkowej i Południowej, australijskie nogale, kośniki z dziewiczych lasów podzwrotnikowych Amazonii i bażanty, które stanowią najliczniejszą grupę. Do bażantów zalicza się między innymi kuropatwę, przepiórkę, pawia, pardwę, a także kurę domową.
Kuraki to ptaki średniej wielkości lub dość duże. Wszystkie mają krępe ciało, małą głowę, dziób krótki, mocny, lekko zagięty i silne nogi zdolne do grzebania w ziemi. Skrzydła mają krótkie i zaokrąglone, co powoduje, że latają słabo i ociężale. Nie odbywają więc dalekich wędrówek. Wszystkie, oprócz przepiórek, wiodą osiadły lub koczowniczy tryb życia. Przebywają na ogół na ziemi. Biegają bardzo sprawnie. Chętnie też kąpią się w piasku i pyle, nigdy w wodzie. Samce są zwykle barwne, większe od samic, ozdobione dodatkowo kolorowymi grzebieniami i ostrogami. Żywią się nasionami, pędami roślin, jagodami i owadami.
Niebo gwiaździste
Do tej pory zwracano uwagę na zanieczyszczenie atmosfery i środowiska. O zanieczyszczeniach przez światło nie wspominano. Dlatego rzadko zdajemy sobie sprawę, że rozwój cywilizacji odebrał nam ciemność, czyli możliwość zobaczenia prawdziwego, rozgwieżdżonego nocnego nieba.
W 1660 roku żadne z europejskich miast nie miało stałego oświetlenia ulicznego. W 1700 roku latarnie działały już w Amsterdamie, Paryżu, Turynie, Londynie, Kopenhadze i w większości miast od Hamburga po Wiedeń. Strasburg bronił się aż do 1779 roku. Latarnie olejowe i karbidowe zastępowano naftowymi i gazowymi. Ulice miast jaśniały, a z nimi także niebo. Kiedy pod koniec XIX wieku w USA i Europie zaświeciły latarnie elektryczne, zgasły gwiazdy. Dziś tylko co setny mieszkaniec krajów wysoko rozwiniętych mieszka pod niebem niezanieczyszczonym sztucznym światłem. Światło gwiazd pokonuje więc tryliony kilometrów, by podczas ostatniego ułamka sekundy podróży zginąć w świetlnym szumie atmosfery ziemskiej.
Jest to ogromny problem dla naukowców. Mówi się, że najcenniejszym narzędziem służącym do obserwacji kosmosu już nie jest teleskop, ale samochód, który dojedzie tam, gdzie nie sięga łuna cywilizacji. Z tego względu nowe obserwatoria astronomiczne stawia się na szczytach gór, na Hawajach lub w Chile.
Ze światłem w nocy kłopot mają nie tylko uczeni. Rozstrojone zegary biologiczne każą drzewom puszczać pędy przedwcześnie, a kwiatom kwitnąć nie w porę. Świetliki mają trudności z poszukiwaniem partnerów. Rzadkie gatunki nocnych motyli są masowo wyłapywane przez nietoperze, które wyspecjalizowały się w polowaniu pod latarniami. Żółwie składające jaja na plażach instynktownie szukają miejsc ciemnych, które coraz trudniej znaleźć, bo i ludzie upodobali sobie wybrzeża. A kiedy już podczas pełni z jaj wyklują się młode, zamiast w kierunku Księżyca (i wody), zmylone światłami suną w przeciwną stronę. Skutek jest taki, że giną albo z wycieńczenia, albo pod kołami pojazdów. Nawet dla człowieka nadmiar światła w nocy powoduje nieprawidłowości w gospodarce hormonalnej, co może skutkować cukrzycą, nadciśnieniem itp.
Nic dziwnego, że ochrona ciemnego nieba staje się coraz ważniejszym zadaniem we współczesnym świecie. Izerski Park Ciemnego Nieba utworzono wspólnym wysiłkiem naukowców polskich i czeskich oraz sudeckich leśników. Podobny rezerwat obejmuje kilka gmin Beskidu Żywieckiego. Dzięki takim działaniom rośliny i zwierzęta odzyskują noc, a ludzie mogą pozachwycać s0ię gwiazdami.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Coś pysznego: Drugie śniadanie na szóstkę

Najlepsze w szkole są przerwy. Szczególnie te długie, w czasie których można pochłonąć solidną porcję kalorii. Co najczęściej wtedy jesz? Tradycyjne kanapki z szynką albo z żółtym serem? Drożdżówki z serem lub makiem? Ociekające tłuszczem pączki? A może nie bierzesz nic konkretnego, tylko kupujesz w szkolnym sklepiku chipsy albo batony? O, nie, tego to chyba nie robisz… Przecież wiesz, że najlepsze jest domowe jadło. Wiem, że czasem jest tak, że rodzice nie mają czasu albo pomysłu na przygotowanie Ci pysznego śniadania, ale to żadna wymówka. Zrób je sobie sam. I im też daj po pudełeczku z niespodzianką do pracy. Kanapki to może i dobry pomysł, ale myślę, że wolisz niezwykłe, słodziuchne ciasteczka. Domowe są dużo zdrowsze od tych sprzedawanych w sklepach, i – co ważniejsze – o wiele lepsze…

Ciasteczka owsiane z żurawiną
1 szklanka mąki orkiszowej lub pszennej
1 szklanka płatków owsianych
1 jajko
pół kostki masła
szczypta soli
250 g suszonej żurawiny
3-4 łyżki miodu
cukier waniliowy
4 łyżki jogurtu naturalnego
3/4 szklanki mleka
szczypta soli

Masło rozpuść w garnuszku i ostudź. W misce rozbełtaj jajko, włóż miód i dokładnie wymieszaj łyżką. Wlej mleko, jogurt naturalny, rozpuszczone masło i znowu wymieszaj. W drugim naczyniu połącz składniki suche: mąkę, płatki, sól i cukier waniliowy. Rozmieszaj je łyżką, a następnie po trochu dodawaj składniki suche do mokrych, cały czas mieszając. Masa musi być gęsta, kleista. Jeśli jest za rzadka, to dodaj płatki. Żurawinę wsyp do masy na samym końcu. Dokładnie wymieszaj i włóż do lodówki na około 30 min. Na blasze rozłóż papier do pieczenia, w rękach formuj kulki i układaj niezbyt blisko siebie. Delikatnie spłaszcz ręką lub łyżką każde ciastko. Piekarnik rozgrzej do 170 stopni (najlepiej z termoobiegiem). Piecz ok. 15 minut. Mają być tylko lekko zrumienione. Gdy ostygną przełóż do pojemnika i schowaj do plecaka. Tylko weź więcej, bo gwarantuję, że gdy tylko otworzysz pudełko, wokół Ciebie zbierze się tłum.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Językowe potyczki: Pod pręgierzem

- Czułam się jak pod pręgierzem – poskarżyła się Kasia. – Znam to okropne uczucie! Pół roku temu to mnie postawiono pod pręgierzem – współczuła ze zrozumieniem Zosia.
Koleżanki rozmawiają o przykrym doświadczeniu, jakim jest obwinienie kogoś, oskarżenie czy napiętnowanie publiczne, nie zawsze sprawiedliwe i uzasadnione. Słowem, oddanie pod sąd opinii publicznej lub postawienie pod pręgierzem opinii publicznej.
W tym zwrocie frazeologicznym przetrwał średniowieczny zwyczaj karania przestępców. Pręgierz to było miejsce hańby. W miastach zakładanych na prawie niemieckim zapożyczono zarówno ten sposób karania, jak i niemiecki wyraz „pranger” oznaczający rusztowanie katowskie w miejscu publicznym. Zazwyczaj był to słup stawiany pod ratuszem na rynku. W mniejszych miastach były pręgierze drewniane, w większych kamienne. Czasem ozdobione były figurą rycerza z mieczem stojącą na szczycie. Tak na przykład było w Poznaniu.
Pod pręgierzem kat ścinał głowy skazanym na śmierć. Pod nim też wykonywano karę chłosty publicznej. Do słupa tego przywiązywano również rozmaitych oszustów, by ośmieszyć ich i pokazać ludowi, oraz winowajców skazanych na hańbę publiczną, czyli „pręgę” (pręgierz) lub „wyświecenie”, czyli wygnanie za bramy miasta w oświetlonym pochodzie, ze światłem. Uwaga! Nie „wyświęcenie”, jak się często niepoprawnie mówi, ale „wyświecenie” (od światła).
Przy każdym pręgierzu znajdowała się żelazna „kuna” (kluba, skublica) do przymykania przestępcy za szyję lub rękę na czas wystawienia go na widok publiczny. Stąd też wywodzi się takie wyrażenie staropolskie: „siedzi jak w kunie”.
Obecnie pozostał tylko pręgierz opinii publicznej, ale i on bywa karą okrutną, a co gorsza wcale nierzadko niesprawiedliwą. Zanim więc rzuci się na kogoś oskarżenie, warto się 3 razy zastanowić.
Coraz częstszą praktyką jest również upublicznianie wyroków sądowych. „Polityka(nr 19/2012) nazywając to „papierowym pręgierzem”, wskazuje: „Pręgierz, wydawałoby się relikt średniowiecza, przybrał stosowną do naszych czasów formę: podawania wyroków do publicznej wiadomości. Nie brak głosów, że warto byłoby ten rodzaj kary stosować na szerszą skalę”. Celem jest odwołanie się do poczucia wstydu przed społecznością lokalną, która powinna skutecznie pełnić funkcję kontrolną i prewencyjną. Rzecz w tym, że nie wiadomo, czy ten środek kontroli działa we współczesnych społeczeństwach. Pręgierz natomiast bez wątpienia zachował swoją żywotność.

Kropka

zaznacz i zamknij wróć do góry



Cooltura: Patti Smith „Banga” - KONRAD ZYCH

Patti Smith, amerykańska piosenkarka i poetka, to jedna z żyjących legend punk rocka. Popularność i uznanie krytyków przyniosła jej już debiutancka płyta - „Horses”. „Banga” to jedenasty album artystki (nie licząc koncertówek) i co ważne - jest to album udany. Po pięciu latach, które upłynęły od nagrania poprzedniej płyty - „Twelve” (zawierającej przeróbki utworów innych wykonawców), wokalistka powraca w znakomitej formie i z niemal całkowicie autorskim repertuarem.
Niektórzy recenzenci już okrzyknęli „Bangę” jednym z najlepszych albumów w jej karierze. Trudno nie przyznać im racji. Mimo iż płyta nie przynosi wielkich zaskoczeń i każdy fan znajdzie tu wszystko, do czego przez lata zdążył przywyknąć (a więc „brudne” gitary, mocne bębny i charakterystyczny głos piosenkarki), wypełniające ją kompozycje są na najwyższym poziomie. Kilka utworów lśni jednak wyjątkowym blaskiem. Przede wszystkim najdłuższy, bo trwający ponad 10 minut, „Constantine’s Dream”. Wyróżnia się również dynamiczny „Mosaic” (czarujący ciekawą, folkową aranżacją) oraz przebojowy „April Fool”. Warto także wspomnieć o jedynej przeróbce - „After The Gold Rush” Neila Younga i piosence tytułowej, w której artystka pozwala sobie na nieco bardziej zadziorny śpiew.
Ostre, rockowe numery są tu jednak w mniejszości. „Banga” to bardzo wyciszona płyta. Wyciszona, ale nie ugrzeczniona. Mimo iż czasy, w których Patti śpiewała punk rocka dawno minęły, w jej piosenkach wciąż słychać dawny żar. Nie zmieniły się również teksty: pełne literackich aluzji, w poetycki sposób komentujące otaczającą nas rzeczywistość. Niektóre z nich są bardzo osobiste, np. dedykowany zmarłej w zeszłym roku Amy Winehouse „This Is The Girl” czy napisany na urodziny przyjaciela, znanego aktora Johnny’ego Deppa, „Nine”. I nawet jeśli większość piosenek nieco ustępuje tym z „Horses” - to tylko nieznacznie. Fani artystki mogą sięgnąć po „Bangę” w ciemno. Ci, którzy do tej pory o Patti Smith nie słyszeli, powinni jak najszybciej nadrobić zaległości. Jej najnowsza płyta stanowi do tego idealny pretekst.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Cooltura: Strzeżcie się – to jest magia! - MARTA BUSZKO

Czy po tym, jak J.K. Rowling ostatecznie zakończyła swą bestsellerową serię o Harrym Potterze, brakuje Wam dobrej powieści z magicznym nastolatkiem w roli głównej? Jeśli tak, to mam dobrą wiadomość. Pojawiła się Oksa Pollock.
Główną bohaterką powieści „Oksa Pollock. Ostatnia nadzieja”, której autorkami są Anne Plichota i Cenderine Wolf, jest trzynastoletnia dziewczyna, tytułowa Oksa. Z pozoru to zwykła nastolatka, która z rodzicami Pavlem i Marie oraz babcią Dragomirą mieszka w Londynie. Zacznijmy jednak od początku.
Akcja powieści rozpoczyna się w dniu narodzin Oksy. Zaraz po jej przyjściu na świat ojciec Pavel rozmawia ze swoją matką Dragomirą o przyszłości dziewczynki. Kobieta odsłania rąbek tajemnicy i wyznaje, że nad losem małej Oksy ciąży przeznaczenie...
Dziewczynę spotykamy ponownie trzynaście lat później, gdy z rodzicami przeniosła się z Paryża do Londynu. W Paryżu ojciec Oksy był szefem kuchni. Gdy okazało się, że ma szansę na otwarcie własnej restauracji po drugiej stronie Kanału La Manche, rodzina zdecydowała się na przeprowadzkę. Oksa nie jest tym zachwycona; jej pocieszeniem i wielkim wsparciem jest Gus Bellanger – syn przyjaciół rodziny, którzy zostali wspólnikami Pavla Pollocka.
Oksa to rezolutna, ale i bardzo wrażliwa dziewczyna. Z rodzicami łączą ją silne relacje; niezwykle ważną osobą w jej życiu jest również babcia Dragomira, zwana Babą, której mądrość i doświadczenie bardzo się przydadzą…
Pewnego z pozoru spokojnego wieczora, zwyczajne życie Oksy ulega zmianie. Nastolatka zauważa, że jej lalka zaczyna kiwać się w rytm uderzeń jej serca, a z dłoni wystrzeliwują kule ognia. To nie wszystko: potrafi lewitować! Chociaż nowe umiejętności wprawiają dziewczynę w popłoch, w głębi serca jest nimi zachwycona.
Postanawia zachować wszystko w tajemnicy, jednak gdy dostrzega na swoim brzuchu znamię, sprawa staje się poważna. Oksa zwraca się do Baby, by ta – korzystając ze swoich ziołowych eliksirów – pomogła jej usunąć znak. Oksa bagatelizuje sprawę. Sądzi, że to tylko siniak, którego nabiła sobie, lądując na ziemi po nieudanej lewitacji. Dragomira zaniepokojona wypytuje wnuczkę o okoliczności, w jakich pojawiło się tajemnicze znamię. Kobieta uznaje, że nadszedł dobry moment, by Oksa poznała prawdę na temat swojego dziedzictwa...
Powieść ukazała się nakładem wydawnictwa Czarna Owca i dostępna jest w wersji książkowej oraz jako audiobook. Lektorką wersji audio jest Anna Dereszowska, której piękny głos i ciekawa interpretacja nadają fabule dużo dynamiki i dramatyzmu.
Czy powieść ma szansę osiągnąć wśród młodych odbiorców status książki kultowej? Trudno wyrokować. Decyzja należy do czytelników, których gorąco zachęcam do lektury.

zaznacz i zamknij wróć do góry



English corner

Hello! How are you? I know that this is an “English” corner but my question today is: do you think that mathematics can be fun? Yes? No? Well, I wonder what you say after this English language lesson. But first tell me:
How much time do you need to have breakfast?
Dictionary:
fun – coś zabawnego, rozrywka
I wonder what you say – ciekaw jestem, co powiecie
but first tell me – ale najpierw powiedzcie mi
how much time do you need… – ile czasu potrzebujecie na …
I need 15 minutes for my breakfast and I have breakfast every day. Seven days a week – that means 105 minutes. That is one hour and 45 minutes each week. Let’s round it up to two hours because I have a big breakfast on Saturdays and Sundays.
Dictionary:
seven days a week – siedem dni w tygodniu
that means – to oznacza
hour – godzina
each week – w każdym tygodniu
let’s round it up – zaokrąglijmy to

There are four weeks in a month. This means that I spend 8 hours each month eating breakfast. And how many months are there in a year? Twelve. So let’s multiply 8 by 12. 8 times 12 equals 96. How many days is that? A day has twelve hours so let’s divide 96 by 12. How much will that be? You are right! Eight. I spend eight days each year, more than a week – just eating porridge or cornflakes, sometimes fried or scrambled eggs or cheese or ham sandwiches.
Dictionary:
month – miesiąc
spend – spędzać
year – rok
let’s multiply – pomnóżmy
8 times 12 equals – 8 razy 12 równa się
how many days is that – ile to dni
let’s divide – podzielmy
you are right – macie rację
more than a week – więcej niż tydzień
porridge – owsianka
cornflakes – płatki kukurydziane
fried or scrambled eggs – jajka sadzone albo jajecznica
cheese or ham sandwiches – kanapki z serem albo z szynką

That is just breakfast but I also have lunch and supper and a bite between meals. Let’s add it all up. I need 30 minutes for lunch, 20 minutes for supper and 10 minutes for “something small” between meals. That is one hour a day. Wow! And there are 365 days in a year! This means 365 hours. How many days is that? Let’s divide 365 by 24. Could this be 15 days? And that’s not all because we must add the time I need for breakfast! Just imagine spending three weeks eating from dawn till late evening!
You probably think that I am very fat. Well, I am not!
Dictionary:
that is just - to tylko
supper – kolacja
a bite between meals – coś do przegryzienia między posiłkami
let’s add it all up – dodajmy to wszystko
that’s not all – to nie wszystko
just imagine – wyobraźcie sobie
from dawn morning till late evening – od świtu do późnego wieczora
you probably think that – pewnie myślicie, że
fat – gruby, otyły

And what about you? How much time do you spend each day, each week, each month or in a year:
a. on eating?
b. on reading books?
c. on playing computer games?
d. on talking to friends?
e. on helping with house work?

Before I say “Good bye”, let’s go back (wróćmy do) to my question. Do you think that mathematics can be fun?
Have a fantastic new school year!

Bob

zaznacz i zamknij wróć do góry



Sport to zdrowie: Czas igrzysk - MIROSŁAW JUREK

Agnieszka Radwańska, znakomita polska tenisistka, niestety nie odniosła sukcesów na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Po trzech porażkach i odpadnięciu z rozgrywek nie była zbyt rozczarowana, a olimpijskie niepowodzenia postanowiła powetować sobie na turnieju w Kanadzie, dokąd udała się niezwłocznie. Postawa tenisistki została skrytykowana przez wiele osób, a szczególnie niektórych polskich olimpijczyków. Uznali oni, że zabrakło jej ambicji w grze oraz predyspozycji do bycia kapitanem reprezentacji, a przecież chorąży niosący narodową flagę pełni taką właśnie rolę. Dobry przykład i zagrzewanie całej ekipy do walki o medale? Według krytyków Agnieszka Radwańska nie dorosła do tej funkcji, ponieważ nie zrozumiała i nie doceniła rangi oraz wyjątkowości Igrzysk Olimpijskich. Na czym polega specyfika i wielkość tej imprezy?
Igrzyska Olimpijskie mają swoją genezę w starożytności, a pierwszy raz odbyły się w roku 776 p.n.e. w greckiej Olimpii. Na czas igrzysk olimpijskich, rozgrywanych co 4 lata, ogłaszano „święty rozejm” i wstrzymywano wojny. Uczestnicy zawodów składali przysięgę, że w czasie rywalizacji nie dopuszczą się żadnych oszustw oraz, że w czasie przygotowań ćwiczyli ze wszystkich sił. Zwycięzca w nagrodę otrzymywał wieniec z gałązek wawrzynu (laur olimpijski) i tytuł „olimpionika” zapewniający mu wielką sławę. Stawał się bohaterem w rodzinnym mieście, na jego cześć budowano pomniki i pisano wiersze. Z czasem do tych nagród honorowych zaczęły dochodzić również dobra materialne. Zwycięzcy byli hojnie obdarowywani, a oszuści bardzo surowo karani. Nowożytne letnie igrzyska olimpijskie zapoczątkowano w 1896 roku w Atenach, a zimowe w 1924 roku w Chamonix jako imprezy ogólnoświatowe, w których startują narodowe reprezentacje. Nawiązują one do tradycji starożytnych igrzysk greckich i przez większość sportowców są traktowane jako najważniejsze zawody sportowe, a złoty medal olimpijski, jako najcenniejsze trofeum. Bardzo ważne są symbole olimpijskie: flaga olimpijska, ogień olimpijski, ceremonia otwarcia i zamknięcia igrzysk. Flaga olimpijska odzwierciedla ideały Pierre’a de Coubertina – twórcy nowożytnych igrzysk i pierwszego przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Pięć różnokolorowych przecinających się kół symbolizuje zarazem różnorodność, jak i jedność ludzi zamieszkujących Ziemię. Kolor niebieski symbolizuje Europę, czarny – Afrykę, czerwony – Amerykę, żółty – Azję, a zielony – Australię. Oficjalnym mottem igrzysk jest łacińskie zdanie: Citius Altius Fortius, czyli Szybciej, Wyżej, Mocniej. Innym znanym cytatem opisującym olimpiadę jest zdanie: Najważniejszą rzeczą w igrzyskach olimpijskich jest nie zwyciężyć, ale wziąć w nich udział, podobnie jak w życiu nie jest ważne triumfować, ale zmagać się z organizmem.
Odpowiednikiem Igrzysk Olimpijskich dla zawodników z niepełnosprawnością są Igrzyska Paraolimpijskie. Paraolimpiady, których nazwa wywodzi się z greckiego para („obok”, „przy”) odbywają się kilkanaście dni po zakończeniu igrzysk, na tych samych obiektach sportowych i z zachowaniem analogicznego ceremoniału. Logo Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego składa się z trzech znaków Agito (łac. jestem w ruchu) w kolorach najczęściej występujących na flagach świata: czerwonym, niebieskim i zielonym. Symbol Agito jest silnie związany z motto MKP: Dusza w ruchu.
Igrzyska Olimpijskie oraz Paraolimpijskie mają długą i piękną tradycję. Hasła, które przyświecają tym zawodom sportowym odwołują się do najbardziej wzniosłych ideałów szlachetnej rywalizacji. We współzawodnictwie ważne jest zwycięstwo, ale również poszanowanie przeciwnika i zachowanie czystych reguł gry. Będąc uczestnikiem tych wielkich imprez, czy to w charakterze zawodnika, czy też widza, warto pamiętać o ich wspaniałej historii i dziedzictwie. Igrzyska Olimpijskie i Paraolimpijskie to największe święta światowego sportu, a udział w nich jest zaszczytem i honorem. W tej sytuacji niech nas nie dziwią wybuchy radości oraz łzy szczęścia medalistów olimpijskich i paraolimpijskich, a także rozpacz przegrywających. Wyjątkowe jest też przywiązanie sportowców do barw narodowych - Igrzyska to wielka manifestacja patriotyzmu zawodników i dopingujących ich widzów. W takiej atmosferze sportowcom łatwiej jest pokonywać bariery i wznosić się na wyżyny swoich możliwości. Z tego powodu oczekujemy od naszych reprezentantów godnej postawy i ambitnej walki, a najchętniej medali. Zrozumiałe jest, że w sytuacji niepowodzeń czujemy się zawiedzeni, nawet wtedy gdy zawód sprawiła nam tak wybitna i sympatyczna zawodniczka jak Agnieszka Radwańska.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Spróbuj rozwiązać!

zamiana litery W słowie będącym rozwiązaniem pierwszej części zagadki należy zmienić jedną literę tak, aby powstał wyraz będący rozwiązaniem drugiej części. 1. Z niej chleb wypiekamy/ latem jest usiana kwiatami 2. Dom przykrywa/ czeladnik u majstra go zdobywa 3. Grzanka chrupiąca/ droga rzekę przecinająca 4. Znak zodiaku wrześniowy/ biało-czarny miś z lasów bambusowych 5. Paź królowej albo bielinek/ element wspólny dla wielu historyjek
6. Królewskie mieszkanie/ jego zadanie to rozśmieszanie 7. Ptak, co na drzewach owocowych chętnie gości/ wypełnia nasze kości 8. Projekt działania/ w czasie żniw do zbierania 9. Kołdry i poduszki nim wypychamy/ gdy nas nawiedzi, gęsią skórkę mamy 10. Siła czarodziejska/ lawa co wypływa z ziemi wnętrza Dodatkowa litera Znajdź rozwiązanie pierwszej części zagadki i dodaj do niego jedną literę tak, by powstało słowo będące rozwiązaniem drugiej części. 1. Za główną postacią/ mnóstwo ludzi i wszyscy się pchają 2. Eden utracony/ państwo innymi słowy 3. Ryba dość oścista/ owad, co w lesie czyha, by krew nam wyssać 4. Roślina, z której materiał tkamy/ gaz, którym oddychamy 5. Dzięki żaglowi na niej pływamy/ drzwi nią zamykamy 6. Między kolanami a biodrami/ możemy go dostać, gdy za długo na słońcu przebywamy Kalambury Rozszyfruj pierwszą część zagadki, a wraz z rozwiązaniem drugiej utworzą rozwiązanie trzeciej części. 1. Herbata ziołowa i kotlet wołowy - włóż go na palec, gdy szyć przyjdzie Ci do głowy. 2. 3,14 i dworzec autobusowy to orzech słony i trochę zielony.
Kalambur wiązany
Ostatnia litera pierwszego i pierwsza drugiego jest wspólna. 1. Oblewa Cię ze strachu, zielona na łące, dowolne danie zimne lub gorące 2. Remis szachowy i krzesło dla króla, święty opiekun kraju lub kościoła.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Konkurs

Biblioteka Centralna Polskiego Związku Niewidomych oraz Redakcja Czasopism Dziecięcych „Promyczek” i „Światełko” ogłaszają konkurs czytelniczy dla uczczenia roku korczakowskiego pod nazwą: "Znam Starego Doktora jak nikt". W konkursie mogą wziąć udział wyłącznie uczniowie z niepełnosprawnością wzrokową.

Zapraszamy dzieci starsze ze szkół podstawowych (klasy 4-6) oraz młodzież gimnazjalną.
Współzawodnictwo odbywać się będzie w tych dwóch grupach wiekowych.

Zadania dla uczestników
a. Klasy 4-6
Trzeba przeczytać książkę Janusza Korczaka pt. "Król Maciuś na bezludnej wyspie" i jak najwięcej zapamiętać.

b. Szkoły gimnazjalne
Należy zapoznać się z artykułami dotyczącymi osoby Janusza Korczaka, drukowanymi w "Światełku" w miesiącach luty-wrzesień i również jak najwięcej zapamiętać.

Dobra pamięć się przyda, ponieważ konkurs ma charakter quizu. Wybór pytania następuje przez losowanie.
Wyłanianie zwycięzców odbywa się w dwóch etapach.
W pierwszym etapie uczestnicy odpowiadają na pytania otwarte, lecz wymuszające jednoznaczną odpowiedź.
W etapie drugim próbują się zmierzyć z pytaniami problemowymi.
Gdy co najmniej dwie osoby zdobędą jednakową liczbę punktów, następuje dogrywka. Pytania dogrywkowe wykraczają poza materiał konkursowy.

Kryteria oceny
• Członkowie jury przyznają punkty w skali od 1-5;
• Punkty są sumowane;
• Nagrody otrzymają uczestnicy, którzy zdobędą największą liczbę punktów.
Dla zwycięzców przewidziano nagrody rzeczowe.

Zgłoszenia przyjmowane są do dnia 15 października 2012 roku
• telefonicznie – 022 831-22-71 w. 222 (sekretariat);
• e-mailem – biblioteka@bcpzn.pl;
• listownie pod adres:
Biblioteka Centralna
ul. Konwiktorska 7
00-216 Warszawa
z dopiskiem: konkurs dla dzieci.

Rozstrzygnięcie konkursu odbędzie się dnia 14 listopada 2012 r. o godz. 11.00 na terenie Biblioteki Centralnej przy ul. Konwiktorskiej 7 w Tyflogalerii. Organizatorzy nie zwracają kosztów podróży.

Serdecznie zapraszamy!

zaznacz i zamknij wróć do góry



Z uśmiechem łatwiej

Na szkoleniu policjantów:
- Drodzy słuchacze, kierownictwo resortu postanowiło wyposażyć was w nożyczki.
- To świetnie - cieszy się jeden z policjantów. - Łatwo będziemy mogli przestępcom odcinać drogę.
**
- Czy widziałeś samochód z drzewa?
- Nie.
- To wejdź na drzewo i popatrz.
**
- Czemu ten pies tak miauczy?
- Dałam mu na obiad „whiskas”.
**
- Czy wiesz, że nasz klub sportowy po dwuletniej przerwie wznawia działalność?
- To znaczy, że znaleźliście w końcu tę piłeczkę pingpongową?
**
W pociągu pasażer zagaduje młodą dziewczynę:
- Mam trzy samochody, stadninę koni, willę w górach, drugą nad morzem...
- Nieźle się panu powodzi, panie Grimm.
- Ależ ja nie nazywam się Grimm.
- Nie? A takie piękne bajki pan opowiada.
**
- Od kogo najlepiej pożyczać pieniądze?
- Od pesymistów. Oni i tak nie wierzą, że się im odda.
**
- Mamo - pyta dorastająca córka - czy mogę zwiedzić statek z panem kapitanem?
- Oczywiście, córeczko. Ale nie zbliżaj się do bocianiego gniazda...

zaznacz i zamknij wróć do góry



Rozwiązanie zagadek:

Zamiana litery: 1. łąka, 2. fach, 3. most, 4. panda, 5. motyw, 6. pajac, 7. szpik, 8. plon, 9. duch, 10. magma.
Dodatkowa litera: 1. tłok, 2. kraj, 3. kleszcz, 4. tlen, 5. kłódka, 6. udar.
Kalambury: 1. naparstek, 2. pistacja.
Kalambur wiązany: 1. potrawa, 2. patron.

zaznacz i zamknij wróć do góry

Wersja offline wygenerowana automatycznie.
Copyright © 2009 Pochodnia. Wszelkie prawa zastrzeżone.