Redakcja:
Ewa Fraszka-Groszkowska (red. naczelna)
Marta Michnowska
Barbara Zarzecka
Kolegium redakcyjne:
Wanda Chotomska
Hanna Karwowska-Żurek
Anna Nowakowska
Małgorzata Pacholec
Magdalena Sikorska
Adres redakcji:
ul. Konwiktorska 9,
00-216 Warszawa
tel.:(22) 831-22-71 wewn. 253 lub (22) 635 19 10
e-mail: promyczek@pzn.org.pl
KALENDARIUM
Na koloniach - RAFAŁ WITEK
Zdobywca wielkiej góry - MARCIN BRYKCZYŃSKI
Chcę wiedzieć więcej… o polskich górach - KAROLINA PREWĘCKA
Żarcik - DOROTA GELLNER
Na zboczach Szklanej Góry - ZOFIA STANECKA
Rowerem po przygodę - BARBARA ZARZECKA
Afryka Kazika - ŁUKASZ WIERZBICKI
Elegancki Saturn - ANNA PASZKIEWICZ
Dla każdego coś ciekawego
Bóbr, Wodnica i zwierzęta z Kwiecistej Dolinki - HALINA SZAL
Indianie znad Orinoko - PRZEMYSŁAW BARSZCZ
Ćwicz razem z nami: Hej, idziemy w góry! - BEATA ORLIŃSKA
Ty też potrafisz! Pachnąca łódka - EWA KOWALSKA
Time for English
Małe co nieco: Letni podwieczorek
Bajkowe zagadki
Uśmiechnij się!
Najważniejsze wakacyjne wydarzenia
1 VII Dzień Psa
15 VII rocznica bitwy pod Grunwaldem w 1410 roku
15 VII Światowy Dzień bez Telefonu Komórkowego
1 VIII Dzień Pamięci Warszawy (rocznica wybuchu powstania warszawskiego)
15 VIII Wniebowzięcie NMP
15 VIII Święto Wojska Polskiego (rocznica bitwy warszawskiej w 1920)
zaznacz i zamknij wróć do góry
Czasem – sami pewnie wiecie –
człowiek zgubi płetwę w lecie
lub rozerwie sobie spodnie
i mu potem niewygodnie.
Czasem człowiek – cóż, niestety –
schowa bułkę do skarpety,
lub w kieszeni od plecaka
upcha jogurt - i jest draka.
Czasem pewnie też się zdarzy,
że gdzieś w mieście lub na plaży –
człowiek kupi sobie loda
i koszulki potem szkoda.
Czasem – trzeba to powiedzieć –
przy śniadaniu lub obiedzie
człowiek może ponieść stratę.
gdy rozleje swą herbatę.
Czasem także – w roztargnieniu –
człowiek siądzie na jedzeniu
i choć najpierw rzednie mina…
to ze śmiechem to wspomina!
„Świerszczyk”
zaznacz i zamknij wróć do góry
Tato? Po co tam wchodzimy?
Tato! Całkiem się spocimy.
Tato! Noga mi odpadnie!
Stójmy. Tutaj też jest ładnie.
Ile jeszcze wchodzić trzeba?
Czy to droga jest do nieba?
Są tu gdzieś ruchome schody?
Czy na szczycie będą lody?
Oto szczyt. Weszliśmy. – Tata!
Najwspanialszy widok świata!
Patrz, pod nami cała Ziemia!
Wyższej góry tutaj nie ma!
„Światełko”
zaznacz i zamknij wróć do góry
W Polsce mamy góry i morze. Nie każde państwo może pochwalić się jednym i drugim, np. Holandia jest płaskim krajem, a Szwajcaria nie ma dostępu do morza. Polskie góry są położone na południu i dzielą się na kilka rodzajów.
Ziemia się wypiętrzyła
Wędrując z zachodu na wschód, poznajemy kolejno góry o nazwach: Sudety, Tatry, Beskidy, Bieszczady. Różnią się pejzażami, wysokościami, roślinnością i gatunkami zwierząt, zwyczajami ludności, wiekiem. Najstarsze nasze góry to Góry Świętokrzyskie, a najmłodsze - Tatry. Najstarsze góry są najniższe, bo od początku powstania, a było to w wyniku ruchów skorupy ziemskiej około 500 milionów lat temu, ich szczyty przez wieki stopniowo były owiewane i łagodzone przez wiatry. Panoramę Tatr, liczących około 15 milionów lat, wypełnia wiele wysokich i ostrych wierzchołków.
Naj, naj i jeszcze raz naj...
Najwyższą górą w Polsce są położone w Tatrach Rysy o wysokości prawie 2 i pół kilometra (2499 metrów) według stosowanej w geografii miary „nad poziomem morza" - w skrócie: n.p.m. Za najsłynniejszą jaskinię w naszych górach uznaje się Jaskinię Raj w Górach Świętokrzyskich z pięknymi jakby soplami. Te jakby sople to stalaktyty i stalagmity. Wizytówką polskich gór jest jezioro Morskie Oko niedaleko Zakopanego. A najbardziej znanymi mieszkańcami tych stron, oczywiście poza góralami, są kozice i świstaki.
Zanim staniesz na szczycie
W górach ciągle natrafiamy na coś ciekawego: wartki strumyk, gęsty las, ruiny zamku, zapierającą dech w piersiach przepaść. Duzi i mali, artyści i inżynierowie - wszyscy uwielbiają góry. Spacery, wspinaczki, a zimą - zjazdy. Góry stawiają nam jednak wymagania i trzeba przygotować się na spotkanie z nimi. Poznajemy je z dorosłymi. Chodzimy wyznaczonymi szlakami w butach chroniących kostkę, ubrani „na cebulkę" i odpowiednio wyposażeni. Mapa, woda do picia, druga para skarpet - to kilka podstawowych elementów ekwipunku. Każdy, kto zdobędzie górę, momentalnie z tej dumy i radości sam rośnie. Warto sprawdzić!
„Świerszczyk”
zaznacz i zamknij wróć do góry
Na szklanej górze
stał szklany zamek
cały zrobiony
z błyszczących szklanek.
Z luster, lusterek
i szklanych spodków.
Pewna królewna
mieszkała w środku.
Kiedyś dostała piłkę ze szkła:
- Skacz ze mnq piłko!
Prędko! Raz, dwa!
Patrzcie! Już szklana
piłka skoczyła,
lecz się na szklanym progu rozbiła!
Goście w tym zamku
rzadko bywali -
po szklanych schodach
chodzić się bali.
— Szklane kanapy? Szklane fotele?
Czy szklanych mebli tu nie za wiele?
Biedne służące gorzko płakały,
gdy szklany dywan wytrzepać chciały.
Biedni rycerze zły humor mieli,
gdy spać musieli w szklanej pościeli.
Przed szklaną budą,
nad szklaną miską
wciąż się złościło
ogromne psisko.
I własny ogon gryzło ze złości:
- Dość mam - warczało –
tych szklanych kości!
Aż wreszcie wszyscy się zbuntowali,
sprzedali meble, zamek sprzedali
i wyjechali. Dokąd? W nieznane!
Dźwigając w rękach walizki szklane.
zaznacz i zamknij wróć do góry
Królewna Konstancja nie nosiła sukni i pantofelków, a koronę trzymała w zamkowym sejfie. Ubierała się w czarne legginsy termiczne i podkoszulek, a zaplecione w warkoczyki włosy upychała pod kaskiem.
- Jak ona wygląda?! - załamywała ręce Królowa.
Król wzruszał tylko ramionami. Zdążył się już przyzwyczaić do tego, że chociaż rządzi całym królestwem, w domu niewiele ma do powiedzenia.
Konstancja była jego szóstą córką. Nie przejmowała się ani załamywaniem rąk Królowej, ani wzruszaniem ramion Króla. Zarzucała na ramię linę i wyruszała z zamku, żeby wspinać się na niedostępne szklane góry. Im góra była bardziej stroma, wysoka i śliska, tym bardziej Królewna marzyła o tym, żeby ją zdobyć. Z czasem stała się prawdziwą mistrzynią wspinaczki szklano-górskiej.
- Przecież ona może spaść! - lamentowała Królowa.
- Cóż... - Król patrzył na żonę bezradnie.
- Może się zsunąć!
- Właściwie... - Król chrząkał nerwowo.
- Może nigdy nie wyjść za mąż! - wołała Królowa dramatycznym głosem.
- Ba! - komentował Król. Bo cóż innego można było powiedzieć... Królewna jednak nie bała się, że spadnie, bo była bardzo ostrożna.
Nie martwiła się, że się zsunie, bo miała na nogach doskonałe buty z antypoślizgową podeszwą. I zupełnie jej nie obchodziło, czy wyjdzie za mąż.
Pewnego dnia Konstancja stanęła u stóp wyjątkowo stromej i śliskiej góry. Jej ściany były niemal pionowe, a wierzchołek niknął w chmurach. Królewna poprawiła kask, założyła uprząż i sprawdziła, czy lina gładko przesuwa się przez karabinek. Po chwili pięła się do góry, czarna na tle przejrzystych zboczy. Im wyżej wchodziła, tym piękniej robiło się wkoło.
- Tu, w górze - myślała Konstancja - jestem nareszcie wolna. I sama!
I właśnie wtedy tuż nad sobą zobaczyła innego wspinacza. Przyklejony do szklanej ściany wspinał się po niej jak mucha, zaskakująco szybko i sprawnie. Królewna przestała zwracać uwagę na otaczające ją piękno. Teraz liczyło się tylko jedno: czy uda się jej jako pierwszej stanąć na szczycie. Wkrótce zrównała się z obcym. Jeszcze jeden wyciąg - myślała - i zostawię go w tyle!
Nagle wspinacz zachwiał się i... runął w dół. Źle założone stanowisko oderwało się od ściany i wyglądało na to, że dla spadającego nie ma już ratunku. Dosłownie w ostatniej chwili lecąca w przepaść lina zaczepiła się o śrubę wkręconą przez Konstancję.
- Niech tylko wytrzyma... - szepnęła królewna.
Spojrzała w dół. Obcy wisiał kilka metrów niżej i patrzył na nią. Widziała jego bladą twarz i morze piegów na nosie. Upewniła się, czy lina na pewno dobrze się trzyma, i zaczęła schodzić. Kiedy zrównała się z chłopakiem, pomogła mu dostać się na szklaną półkę, gdzie przez chwilę odpoczywali.
Chłopak przedstawił się jako Henio, syn błazna z sąsiedniego królestwa. Wspólnie zadecydowali, że tego dnia zejdą na dół, a szczyt zdobędą kiedy indziej.
- Przecież nam nie ucieknie - uśmiechnęła się królewna.
Z czasem Konstancja i Henio zaprzyjaźnili się, a po latach pobrali i zamieszkali w krzywej wieży na szczycie szklanej góry. Królowa narzekała trochę, że dziwaczne z nich małżeństwo, a na proszone obiady trzeba się do nich wspinać po drabince linowej, ale Król wzruszał tylko ramionami i mówił:
- Ba!
Bo cóż innego można było powiedzieć...
„Świerszczyk”
zaznacz i zamknij wróć do góry
Jeśli marzysz o dalekich, egzotycznych podróżach, chciałbyś spotkać lwa w naturze, przepłynąć rzekę pełną krokodyli, poznać prawdziwego czarownika, to „Afryka Kazika” jest książką dla Ciebie. W sam raz na wakacje.
Autor Łukasz Wierzbicki opisuje w niej przygody Kazimierza Nowaka, podróżnika, który przejechał całą Afrykę, z północy na południe i z powrotem. Przemierzał ten kontynent w siodle konia, na grzbiecie wielbłąda i na pokładzie małej łódki, ale jego najwierniejszym kompanem w podróży był stary, wysłużony rower.
Podczas tej wyprawy poznawał zwyczaje afrykańskich plemion i tajemnice tamtejszej przyrody. Nie bał się groźnych drapieżników, wciągających bagien ani kanibali, o których krążą mrożące krew w żyłach historie. Może dlatego, że zarówno w spotkaniach z przyrodą, jak i z ludźmi kierował się łagodnością i wyrozumiałością. - I z ludożercami, i z lwem można się przecież zaprzyjaźnić – mówił do swojej żony tuż przed wyjazdem. I okazało się, że rzeczywiście, miał niesamowity dar oswajania Afryki. Niebezpieczny gepard, któremu opatrzył ranę, zamiast atakować, z wdzięcznością lizał go po ręku, żyrafy sprowadziły pomoc, gdy się poważnie rozchorował; a ludzie byli wyjątkowo gościnni. Często zapraszali go do swoich wiosek i częstowali różnymi smakołykami, a to zupą z szarańczy z dodatkiem myszy i ślimaków, a to pieczonym na ognisku słoniem. Czy Kazik to zjadł? Jak radził sobie w podróży? Co jeszcze go spotkało? - sprawdźcie sami.
A gdy zaczniecie pakować wakacyjny plecak, przypomnijcie sobie rozmowę podróżnika z chłopcem, który przyszedł na jego wykład: „ - Najważniejsze, co przywiozłem z podróży to wspomnienia. Największym skarbem są dla mnie te zdjęcia, które oglądacie, te opowieści, których słuchacie. Nie zdobycie bogactw jest najważniejsze w podróżowaniu, ale rzeczy, które zobaczycie i ludzie, których spotkacie.
- I dlatego warto podróżować? Żeby spotkać innych ludzi? – zdziwił się chłopiec.
- Tak – odrzekłem – bo od innych ludzi zawsze dowiesz się wielu ciekawych rzeczy.
Chłopiec zastanawiał się nad moimi słowami przez chwilę, po czym powiedział:
- Gdy dorosnę, także chciałbym zostać podróżnikiem.
Uśmiechnąłem się.
- Już jesteś małym podróżnikiem – powiedziałem. – Przyszedłeś na prezentację zdjęć z Afryki, jesteś ciekawy świata i zadajesz mnóstwo pytań. To bardzo dobrze. Gdy ruszysz w drogę też będziesz zadawał mnóstwo pytań, a wtedy… wtedy na pewno spotka cię coś ciekawego.”
A więc, nawet jeśli wyjeżdżacie do babci na wieś albo zostajecie w domu – pamiętajcie, że podróżować można na różne sposoby...
Łukasz Wierzbicki: „Afryka Kazika”. Wydawnictwo BIS, czyta Jacek Kawalec (książka jest dostępna w Bibliotece przy ul Konwiktorskiej 7, także przez Internet).
zaznacz i zamknij wróć do góry
Ruszam do Afryki
Przeciągły gwizd przypomniał wszystkim podróżnym, że zostało pięć minut do odjazdu pociągu. Za pięć minut rozpocznę wielką podróż do Afryki; w wagonie bagażowym czekał już mój stary wysłużony rower.
Spytacie pewnie, jak zrodził się w mej głowie szalony pomysł, by rowerem ruszyć na podbój dzikich krajów? Jako dziecko uwielbiałem słuchać historii o dalekich krajach i egzotycznych przygodach. Dorosłem, urosła mi długa broda, a głowa niemal zupełnie wyłysiała, wciąż jednak tak samo jak w dzieciństwie fascynują mnie dalekie kraje i egzotyczne przygody. Zarabiam na życie, pisząc artykuły i robiąc zdjęcia dla gazet. W trakcie mych podróży spotkałem wielu innych podróżników, którzy opowiadali niezwykłe historie o dzikiej Afryce. Mówiono mi, że żyją tam ludożercy i roi się od drapieżnych zwierząt, a że każdemu podróżnikowi marzą się egzotyczne przygody, podjąłem plan wyprawy do Afryki, by zbadać, ile w tych opowieściach kryje się prawdy. Postanowiłem udać się do Afryki rowerem, jakże bowiem miałbym odmówić udziału w tej niezwykłej wyprawie kompanowi, który wiernie towarzyszył mi we wszystkich wcześniejszych podróżach?
Rodzina bardzo się martwiła, czy nie spotka mnie nic złego w czasie wyprawy, a najbardziej załamywała ręce moja żona Marysia.
- Oj, Kazik... - mówiła, gdy wraz z dziećmi żegnała mnie na dworcu kolejowym. - Jak ty sobie poradzisz w tych dalekich krajach wśród obcych ludzi?
- Wszystko będzie dobrze, moja Maryś - uspokajałem ją. - Znam przecież kilka języków obcych, bez problemu dogadam się z ludźmi.
- A co zrobisz, gdy spotkasz w Afryce ludożerców albo lwa?
- Poradzę sobie. I z ludożercami, i z lwem można się przecież zaprzyjaźnić - żartowałem, by ją uspokoić.
- Tata, przywieziesz mi zdjęcie lwa? Proszę... - Synek szarpał mnie za nogawkę.
- Tatko, a mnie przywieź małpkę - prosiła córeczka.
Z całych sił uściskałem dzieci na pożegnanie. Pociąg za chwilę miał ruszyć.
- A co tobie przywieźć z Afryki? - spytałem żonę z uśmiechem.
- Niczego nie potrzebuję. Przysyłaj listy, byśmy wiedzieli, co się z tobą dzieje. I wracaj szczęśliwie jak najszybciej - odpowiedziała Marysia z troską w głosie.
- Będę pisał codziennie. I wrócę zdrów i cały. Obiecuję! Kolejny głośny gwizd przerwał naszą rozmowę, lokomotywa szarpnęła wagony.
- Tata, pociąg odjeżdża! - krzyknął synek, wskazując lokomotywę.
Ucałowałem żonę i w pośpiechu wskoczyłem do ruszającego pociągu.
- Do zobaczenia!!! - krzyczałem na cały głos, stojąc w drzwiach wagonu i machając kapeluszem na pożegnanie.
Pociąg tymczasem nabierał rozpędu, rodzina stojąca na peronie robiła się coraz mniejsza i mniejsza, po chwili znikła w oddali. Tuk-tuk... tuk-tuk... tuk-tuk... stukały koła po torach. Poznań oddalał się z każdą minutą, a przybliżała się tajemnicza Afryka.
Czy uda mi się sfotografować lwa, czy przywiozę małpkę dla mojej córeczki? Nie wiedziałem, ale wiedziałem, że spełnię prośbę mojej żony - na pewno wrócę cały i zdrowy do domu. Przecież obiecałem!
Polowanie na słonia
Wędrówka przez dżunglę stanowi nie lada wyzwanie dla podróżnika z rowerem. A to drogę zagradzały mi potężne zwalone pnie drzew, to znów zapadałem się po kolana w puszystym mchu. Przedzierałem się przez gąszcz leśny, gdy nagle poczułem zapach ogniska. Pośród sięgających nieba drzew dojrzałem pobudowane z gałęzi chatki. Gdy zbliżyłem się, wybiegła z nich gromada dzieci i otoczyła mnie, paplając wesoło.
- Dzień dobry - powiedziałem. - Czy w waszej wiosce mieszkają jacyś dorośli?
- Ależ my nie jesteśmy dziećmi! Jesteśmy dorośli! - odpowiedzieli mieszkańcy chatek.
Wtedy zrozumiałem, że to nie dzieci wybiegły mi na spotkanie, ale że trafiłem do wioski Pigmejów, małych ludzi o czarnej skórze, którzy żyją w dżungli, noszą ubrania z liści i polują na leśne zwierzęta. Pigmeje byli bardzo gościnni, zaprowadzili mnie do jednej z chatek, w której mogłem schronić się na noc. Domek był tak mały, że ledwie się w nim zmieściłem, ale spało się bardzo wygodnie na posłaniu z liści i mchu.
Było jeszcze ciemno, gdy obudziły mnie jakieś krzyki. Wyjrzałem ze swej chatki. Pigmeje biegali po wiosce i pokrzykiwali dziarsko do siebie. Pośrodku wioski gromada myśliwych szykowała się do polowania. Mężczyźni byli niewysocy, ale wyglądali groźnie, każdy z nich dzierżył włócznię i ostry nóż. Przyłączyłem się do grupy i powędrowaliśmy razem leśną ścieżką. Węże uciekały nam spod nóg, a ponad głowami małpy skakały wśród gałęzi. Słońce wzeszło nad dżunglą, gdy dotarliśmy do polany. Myśliwy prowadzący grupę przyłożył palec do ust i powiedział:
- Ciiiiii... W pobliżu są słonie.
W krzakach przed nami słychać było pochrząkiwania i trzask łamanych gałęzi. Myśliwi rozbiegli się i znikli pośród wysokich roślin; widać było tylko wystające z trawy czubki włóczni. Skryłem się za drzewem i czekałem na to, co się wydarzy. Nagle usłyszałem donośne trąbienie i okrzyk:
- Mambuti!
To był bojowy okrzyk Pigmejów. Chwilę potem z zarośli wybiegł wielki słoń, machając trąbą na lewo i prawo, a odważny Pigmej wisiał z tyłu, trzymając się za ogon olbrzyma. Dookoła biegali pozostali wojownicy, bacząc, by zwierzę nie uderzyło ich trąbą ani nie zadeptało.
Byłem pełen podziwu, obserwując, z jaką odwagą ci mali mieszkańcy afrykańskiej dżungli polują, by zdobyć jedzenie.
Polowanie na słonia powiodło się, mieszkańcy wioski będą mieli co jeść przez wiele tygodni. Dźwigając wielkie kawały mięsa, powędrowaliśmy z powrotem do wioski. Kobiety pigmejskie naznosiły z dżungli grzybów, które, choć kolorowe, wcale nie były trujące i którymi zagryzaliśmy pieczone nad ogniskiem słoniowe mięso. To była najdziwniejsza kolacja, jaką w życiu jadłem, i to jedzona rękoma, bowiem w tych stronach nie używa się ani widelca, ani noża! Najdziwniejsze jednak było to, że Pigmeje poprosili mnie o sól na deser. Dzieci w Polsce uwielbiają cukier i słodycze, a Pigmejom najbardziej smakuje sól!
- Kazik, masz jeszcze trochę soli? - pytali, szarpiąc mnie za rękaw.
Całe szczęście, że zabrałem w podróż worek soli i mogłem odwdzięczyć się sympatycznym Pigmejom za gościnę, częstując moimi zapasami.
Ranny gepard
Pot lał się ze mnie strumieniami, gdy wspinałem się na wzgórza oddzielające bezkresną sawannę od rzeki, nad której brzegiem planowałem rozbić obóz. Osiągnąłem szczyt wzniesienia i rozejrzałem się po okolicy. Pośród morza szumiących traw rodzina dzikich gepardów szykowała się do łowów. Z jednej strony żałowałem, że zwierzęta są daleko i nie mogę zrobić im zdjęcia, z drugiej zaś cieszyłem się, że są tak daleko i że nie stanę się ich łupem.
Zszedłem na drugą stronę wzgórza, ku zielonej dolinie, której środkiem wiła się błyszcząca w słońcu rzeka. Rozstawiłem namiot i zabierałem się właśnie do wzniecania ogniska, gdy w pobliżu rozległo się miauczenie. Co to za głos? Wydaje się, jakby ktoś płakał - pomyślałem. Wyciągnąłem z torby strzelbę i skierowałem się ku miejscu, z którego dochodził tajemniczy głos. Lufą strzelby rozchyliłem krzaki i ujrzałem młodego geparda, który siedział, trzymając przednią łapę w powietrzu, i miauczał żałośnie.
- Co się stało, kotku? - spytałem z troską i pochyliłem się nad gepardziątkiem.
Z rany w łapie wystawał długi paskudny kolec. Sięgnąłem, wydobyłem kolec i przemyłem ranę mokrą chustką. Dziki kociak znosił zabieg bardzo cierpliwie, a gdy zabandażowałem mu łapkę, by ochronić przed zabrudzeniem, zaczął mruczeć zadowolony.
- Co mam teraz z tobą zrobić? Z ranną łapą nie poradzisz sobie w tej dziczy, nie upolujesz nic, ani nie uciekniesz przed złośliwymi hienami... - zastanawiałem się głośno.
Wtedy przyszedł mi do głowy nieco szalony pomysł. Odszukałem pośród swego prowiantu sztukę suszonego mięsa, przywiązałem ją do długiego sznurka i podetknąłem pod nos rannemu gepardowi. Stworzenie wyciągnęło szyję i zaczęło obwąchiwać przynętę. Pociągnąłem za sznurek, gepard wstał i, kulejąc, zrobił parę kroków w pogoni za posuwającym się wśród trawy kawałkiem mięsa.
- Dobrze, mały, tak trzymaj! - zawołałem i powoli ciągnąłem przynętę, a młody gepard kuśtykał w ślad za mną.
- Dobry kotek - pochwaliłem cętkowanego kolegę, który mimo bólu w łapie wspinał się dzielnie za mną. W taki sposób dotarliśmy na sam szczyt wzniesienia, z którego wcześniej obserwowałem okolicę. Spojrzałem w dół na sawannę. Widoczna w oddali rodzina gepardów upolowała właśnie zebrę i szykowała się do kolacji.
- Spójrz, tam, w dolinie, czeka na ciebie twoja rodzina! - zawołałem.
Rzuciłem sztukę suszonego mięsa w trawę; młody gepard podbiegł do niej i zaczął szarpać mięso zębami, gdy wtem ujrzał grupę gepardów na sawannie.
- Miau! - pisnął kociak.
Gepardy uniosły głowy, spojrzały w naszym kierunku i zawyły w odpowiedzi. Struchlałem ze strachu.
Jeśli teraz przyjdzie im do głowy rzucić się na mnie, dopiero będę miał za swoje - pomyślałem.
Gepardy spoglądały na siebie i wydawało się, że nie zauważyły mnie w ogóle. Ranny kot zaczął zbiegać ze wzgórza w stronę swej rodziny, jakby zapomniał o skaleczonej łapie. Odetchnąłem z ulgą, gdy wtem serce znów mi zamarło - gepard zatrzymał się, zawrócił i skierował z powrotem w moją stronę.
Teraz dzikie bestie mnie rozszarpią - pomyślałem przerażony.
Nie wiedziałem, co robić. Mogłem wprawdzie uciekać, na nic by się to jednak zdało. Gepard to najszybsze zwierzę na świecie, dogoniłby mnie w parę chwil.
Dziki kot zbliżył się. Wstrzymałem oddech i w bezruchu oczekiwałem, co się wydarzy. Tymczasem młody gepard zamiast rzucić mi się do gardła... polizał mnie po ręce szorstkim językiem, po czym kulejąc lekko na jedną łapę, potruchtał z powrotem do swego stada. Czyżby wrócił jedynie po to, by podziękować mi za opatrzenie rannej łapy i pomoc w odnalezieniu rodziny?
Mówią, że gepard to strasznie dziki i niebezpieczny zwierz... a to po prostu takie trochę większe kocisko... - pomyślałem i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wróciłem do obozowiska nad rzeką.
zaznacz i zamknij wróć do góry
Jest taki olbrzym, co wciąż zachwyca
wszystkich badaczy i astronomów.
(Patrzą na niego w obserwatoriach
lub teleskopem mierzą z balkonów).
Olbrzym niezwykły, olbrzym gazowy –
najwytworniejsza ze wszystkich planet,
bo przystrojona w cudne pierścienie
z lodu i pyłu, i skał utkane.
A wśród pierścieni – istne klejnoty!
(Liczne księżyce zdobią je ładnie).
I tylko czasem drży wielki Saturn,
czy mu pierścieni nikt nie ukradnie...
zaznacz i zamknij wróć do góry
W Układzie Słonecznym istnieją 4 planety gazowe. Licząc od Słońca i według wielkości to: Jowisz, Saturn, Uran i Neptun. To planety giganty Układu Słonecznego. Każda z nich otoczona jest grubą warstwą gęstej atmosfery i dlatego nazywa się je planetami gazowymi. Występują tam jednak nie tylko gazy. Bezpośrednio pod warstwą gazów znajduje się warstwa cieczy, a w centrum – skalny rdzeń. Wszystkie 4 gazowe olbrzymy mają pierścienie i liczne księżyce.
Xxx
Saturn – podobnie jak Jowisz – składa się głównie z wodoru, który otacza jego skalny rdzeń. Pasma – bardzo wyraźne na Jowiszu – na Saturnie są mniej wyraźne i mają mniej charakterystycznych cech. Dobrze widoczne są białe punkty wywoływane przez burze.
Xxx
Cechą charakterystyczną Saturna jest bardzo rozległy system pierścieni. Galileusz, który zaobserwował je po raz pierwszy w 1610 roku, nazwał je „uszami”. Ich tajemnicę wyjaśniono dopiero w 1956 roku. Planetę otaczają tysiące pierścieni. Składają się one z miliardów pokrytych lodem skał i cząstek kosmicznego pyłu. Rozmiary tych cząstek wahają się od kilku setnych milimetra do kilku metrów. W sumie tworzą 7 głównych pierścieni o grubości około 3 kilometrów każdy.
Xxx
Oprócz pierścieni Saturn ma 50 księżyców. Ponad połowa z nich jest mała i ma nieregularny kształt. Zdecydowanie największy jest Tytan. Jest on nieco większy od Merkurego, który - jak już wiecie - jest planetą. Co jeszcze ciekawsze, Tytan to jeden z 3 księżyców w Układzie Słonecznym, który ma własną atmosferę. Pozostałe, ale z dużo rzadszą i cieńszą warstwą atmosfery, to: Europa – księżyc Jowisza i Tryton - największy księżyc Neptuna.
Xxx
Tytan to zbudowana ze skał i lodu kula otoczona gęstym azotowym płaszczem, który nadaje mu pomarańczową barwę. Jest to też jedyne – obok Ziemi – ciało niebieskie, po którego powierzchni płyną rzeki. Nie jest to jednak woda, ale płynne węglowodory, głównie metan zmieszany z etanem i acetylenem.
Xxx
Z powierzchni Ziemi nawet najlepsze teleskopy nie mogły przeniknąć przez tę gęstą pomarańczową atmosferę. Dopiero w 2004 roku amerykańska sonda Cassini rozpoczęła dokładne badania Saturna i jego księżyców. Dotąd Cassini przeleciał w pobliżu Tytana 80 razy. Będzie latać jeszcze przez 5 lat zanim ulegnie zniszczeniu w atmosferze Saturna.
Xxx
W mitologii rzymskiej Saturn był bogiem rolnictwa i zasiewów. Przedstawiano go jako starca z sierpem w ręku. Tytan natomiast pochodzi z mitologii greckiej. Był jednym z 6 synów Nieba i Ziemi.
zaznacz i zamknij wróć do góry
Krowa, owca, koza, koń i kaczka jak co dzień wyruszyły rano do Kwiecistej Dolinki. Przeszły przez furtkę, skręciły obok topoli i… stanęły zdumione. Ich piękna łąka była cała pod wodą. Wyglądała jak wielkie jezioro.
– Co za wspaniałe warunki do pływania! – zawołała kaczka. – W dodatku tuż za płotem. – Jednak jej przyjaciele wcale się nie cieszyli.
– No i gdzie ja teraz będę biegał? – zmartwił się koń. – Cały dzień siedzieć w domu to bardzo niezdrowo – dodał.
– Moje futro nie lubi wilgoci – powiedziała owca i zwiesiła głowę.
– Po obiedzie nie będę mogła odpoczywać na świeżym powietrzu – mruknęła krowa.
– Nie wyobrażam sobie śniadania bez koniczynki – rzekła koza i wskoczyła na najbliższe drzewko, aby zobaczyć, jak daleko rozlewa się woda. – To okropne! – zawołała. – Jezioro sięga aż do lasu.
– Ale skąd tu się wzięło tyle wody? – zdziwiła się kaczka. – Przecież od dawna nie padało.
– Pewnie w nocy oberwała się chmura – bąknęła krowa.
– Nie, to coś innego – powiedział koń. – Słyszałbym burzę, ponieważ budzi mnie najmniejszy hałas.
– Mam pomysł! – rzekła koza. – Niech kaczka przepłynie Kwiecistą Dolinkę i zobaczy, co tam się stało.
– Bardzo chętnie – zgodziła się kaczka i natychmiast była gotowa do drogi.
Kaczka długo nie wracała. Przyjaciele już zaczęli się niepokoić, czy nie spotkało jej coś złego. Może zaatakowały ją pijawki? Albo jakieś potwory zamieszkałe w jeziorze, które powstało w tajemniczy sposób? Jakby je wyczarował czarodziej.
Nareszcie! Zobaczyli kaczkę z daleka i czekali na nią niecierpliwie.
Przyjaciółka przynosiła niedobre wiadomości.
– To wszystko przez bobra – oznajmiła. – Na leśnym strumieniu zrobił sobie basen…
– Widocznie jest kiepskim budowniczym, skoro woda wylewa się z niego na Kwiecistą Dolinkę – zauważył koń.
– Powinien go jak najszybciej naprawić! – zawołała koza. – Chyba mu powiedziałaś, jaki mamy przez niego kłopot!
– Bobra nie zastałam. Rozmawiałam z wiewiórką – wyjaśniła kaczka. – Jej wyrządził jeszcze większą szkodę. Ściął drzewo, gdzie miała wygodne mieszkanko.
– No i co my teraz zrobimy? – Owca spojrzała pytająco na konia.
– Musimy natychmiast iść do bobra i poważnie z nim porozmawiać – odparł.
– To chodźmy, bo czeka nas długa droga – rzekła krowa i ruszyła przed siebie, a przyjaciele podążyli za nią. Kaczce wygodniej byłoby przepłynąć zalaną łąkę niż dreptać ścieżką, ale lubiła towarzystwo, więc poszła razem z innymi.
Zwierzęta dotarły do lasu bardzo zmęczone, ponieważ musiały iść dookoła Kwiecistej Dolinki. Wiewiórka pokazała im, jak trafić na polankę bobra. Niebawem przyjaciele zobaczyli strumień, a na nim tamę. Była zrobiona z gałęzi, kamieni i błota. To właśnie tama zatrzymywała wodę i tworzyła głęboki basen. Wody było tak dużo, że przelewała się do Kwiecistej Dolinki.
Bóbr nie zauważył przybyłych. Płynął w stronę swojego domu, który stał na pagórku niedaleko basenu. Ciągnął długą gałąź.
Kiedy wrócił na brzeg, zwierzęta z Kwiecistej Dolinki opowiedziały mu, co się stało.
– Twoja tama doprowadziła do katastrofy. Musisz ją natychmiast rozebrać! – rzekł na koniec koń.
Bóbr chwilę milczał, wreszcie się odezwał:
– Przykro mi z powodu powodzi, ale to nie moja wina.
– Jak to nie twoja?! – zawołała z pretensją koza. – Przez twój basen cierpią inni.
– Zaraz wam wszystko wyjaśnię. – Bóbr westchnął i zaczął się tłumaczyć: – Powinniście wiedzieć, że nie buduję tamy dla przyjemności. Owszem, pływanie to mój żywioł – rzekł i spojrzał na kaczkę, a ona mimo woli uśmiechnęła się, co było całkiem zrozumiałe. – Tama służy mi przede wszystkim do zatrzymywania wody. Nad nią strumień jest, jak widzicie, bardzo głęboki. W tej głębokiej wodzie robię wejście do domu. Dzięki temu moja rodzina jest bezpieczna.
– No tak… – pokiwała głową owca. – Bezpieczeństwo dzieci i w ogóle… to ważna rzecz.
– Poza tym – ciągnął dalej bóbr – ten „basen”, jak mówicie, służy mi za spiżarnię. Gromadzę w nim gałęzie z zielonymi liśćmi. Bez tego nie mielibyśmy co jeść w zimie.
– Wtedy wszystko jest zasypane śniegiem i zamarznięte. Nie ma trawy ani kwiatów – zauważyła krowa. – Dobrze, że jest siano – dodała.
– Zniszczyłeś wiewiórce dom – wtrąciła koza.
– Pomyliłem się, ponieważ wiatr zerwał tabliczkę z adresem – wyjaśnił bóbr. – Na szczęście było to stare mieszkanie wiewiórki, więc nie została bez dachu nad głową.
– Mimo wszystko powinieneś jej to wynagrodzić – zauważył koń.
– Tak… – zgodził się bóbr. – Zaproponowałem wiewiórce, że zbuduję jej chatę nad strumieniem, ale ona nie lubi mieszkać na parterze. A ja nie umiem wchodzić na drzewa.
– Czy nasza Kwiecista Dolinka już zawsze będzie pod wodą? – zapytała zmartwiona owca.
Bóbr zamyślił się, a pozostali czekali, co powie.
– Widzicie – odezwał się wreszcie. – Ta powódź to nie jest tylko moja wina.
– Nie? – zdziwił się koń. – Sam przyznajesz, że to ty zbudowałeś tamę na strumieniu.
– Owszem – zgodził się bóbr. – Ale postanowiłem, że nadmiar wody skieruję na pobliskie bagno.
– Jednak nie potrafiłeś tego zrobić – zauważyła krowa.
– Jestem doświadczonym inżynierem. To dla mnie żadna sztuka! – zawołał bóbr. – I gdyby nie Wodnica, nie byłoby powodzi.
– Podobno… słyszałam… – odezwała się nieśmiało owca – że Wodnica bez powodu nikomu nie szkodzi.
– Zaraz wam opowiem, jak to było – rzekł bóbr i usiadł na powalonym drzewie, a pozostali poszli za jego przykładem. – Jak zauważyliście – zaczął po chwili bóbr – do budowy tamy potrzebne mi są gałęzie. Ścinając drzewo, muszę sprawdzić, czy do kogoś nie należy. Na początku wciąż się myliłem, więc wybuchały kłótnie z mieszkańcami lasu. Doszło do tego, że nazwano mnie złodziejem.
– Jak srokę – wtrąciła koza.
– Sroka kradnie błyskotki, bez których może się obejść. Ja potrzebuję drzewa do życia – powiedział poważnie bóbr i ciągnął dalej: – Wreszcie znalazłem sposób. Poprosiłem mieszkańców lasu, aby zostawiali tabliczki z adresami. Na przykład: „Stary Dąb 3. Tu mieszka lis z rodziną” albo „Mocny Buk 5. Dziuplę zajmuje dzięciołowa z dziećmi”. Pewnego razu ściąłem drzewo rosnące nad Zimnym Źródełkiem, w którym mieszka Wodnica.
– Na pewno Wodnica zapomniała powiesić tabliczkę – wtrąciła kaczka.
– Tak właśnie było – odrzekł bóbr. – Jednak poszło także o coś innego. Ścinając brzozę tuż nad wodą, niechcący zasypałem Zimne Źródełko kawałkami kory. Zabrałem gałęzie nad strumień i zapomniałem po sobie posprzątać. Wtedy Wodnica strasznie się rozgniewała. Wzburzyła źródełko, aż woda wyskoczyła z brzegów i wyrzuciła śmieci. Pozbierałem je następnego dnia i przeprosiłem, ale wszystko na nic. Zamiast małego źródełka jest rwący potok, który spływa do Kwiecistej Dolinki. To dlatego że Wodnica wciąż jest na mnie zła. – Bóbr westchnął i dodał: – Już nie wiem, co robić.
– Musimy coś wymyślić – powiedziała krowa. – W przeciwnym razie Kwiecista Dolinka już nigdy nie będzie zieloną łąką, tylko jeziorem.
– Zaprowadź nas do Wodnicy – poprosił koń. – Powiemy jej, jak bardzo lubimy naszą łąkę. Na pewno zrozumie…
– Czy to mądrze tak długo się gniewać? – skrzywiła się kaczka.
– Pójść do niej musimy – odezwała się owca. – Ale… gdybyśmy tak zanieśli jej coś w prezencie? – dodała niepewnie.
– To dobry pomysł – zawołał uradowany bóbr i zaraz zawahał się: – Tylko… nie wiem, co spodoba się Wodnicy.
– Zapytajmy leśne zwierzęta – zaproponowała koza i pobiegła na koniec polanki, gdzie na drzewie zobaczyła kukułkę.
– Wodnica przepada za kamykami – rzekła kukułka. – Wciąż je przesuwa w źródełku i obmywa wodą. Dzięki temu stają się gładkie i błyszczące jak drogie kamienie. To są jej najwspanialsze klejnoty.
Owca podeszła do wielkiego mrowiska i zagadnęła mrówki. Mało miały czasu, ale dały jej dobrą radę.
– Nabierzcie piasku ze strumienia, w miejscu, gdzie jest najczystsza woda, i zanieście Wodnicy. To będzie najlepszy prezent – uznały. – Nieraz słyszałyśmy, jak Wodnica wesoło szemrze, licząc złote ziarenka piasku.
Krowa niedaleko bagna spotkała jelenia z małym jelonkiem.
– Co lubi Wodnica? – Jeleń długo się zastanawiał.
– Na pewno wełniankę! – zawołał jelonek, a jeleń kiwnął tylko głową i spojrzał z dumą na synka.
– Aha! – mruknęła krowa. Wstydziła się jednak zapytać co to jest wełnianka. „Kto jak kto, ale owca powinna to wiedzieć” – pomyślała i podziękowała jeleniom.
– Przynieście do Zimnego Źródełka pień drzewa, tak aby goście Wodnicy mieli na czym siadać – powiedział zając, którego kaczka poprosiła o pomoc.
– To ktoś ją odwiedza? – zdziwiła się kaczka. – Myślałam, że nikt jej nie lubi, bo jest złośliwa i obrażalska.
– Wodnica wcale nie jest taka zła – odparł zając. – Nikomu nie odmówi swojej źródlanej wody. Często zaglądają do niej żaby, jaszczurki, ptaki i inni mieszkańcy lasu. Kiedy ugaszą pragnienie, lubią posłuchać, jak bije serce źródełka.
– Wcale się nie dziwię, że Wodnica się gniewa – powiedziała sowa, którą koń wyrwał z głębokiego snu. – Odkąd bóbr ściął brzozę nad Zimnym Źródełkiem, Wodnica wcale nie ma cienia. Zróbcie jej z liści parasol, a będzie zachwycona – doradziła.
Koń, koza, owca, kaczka i krowa wróciły do bobra i natychmiast wszyscy zaczęli przygotowywać prezenty dla Wodnicy. Bóbr ze swojego „basenu” przyniósł najczystszego piasku. Kaczka nazbierała na brzegu strumienia ładnych kamyków. Owca pobiegła na bagno i nazrywała wełnianki. Krowa przy okazji dowiedziała się, że są to białe jak wata kwiatki, które rosną w mokrych miejscach. Koń znalazł duży pień, w sam raz dla gości Wodnicy. A koza? Z długich liści paproci uplotła piękny parasol.
Wreszcie zwierzęta mogły wyruszyć do źródełka. Poprowadził je bóbr. Po pierwsze dlatego, że bardzo chciał naprawić szkody, a po drugie znał najkrótszą drogę.
Zimne Źródełko wyglądało groźnie. Jego ciemna woda burzyła się i wypływając, spadała gwałtownym potokiem w dół.
Początkowo Wodnica nie chciała z nikim rozmawiać. Jednak gorące prośby zwierząt i wspaniałe prezenty sprawiły, że jej gniew słabł z minuty na minutę. Wreszcie przepadł gdzieś w gęstwinie leśnej. A wtedy Wodnica zmieniła się nie do poznania. Znów stała się spokojną panią źródełka ciurkającego niespiesznie w stronę strumienia. Okazało się także, że ma miłe bladoniebieskie oblicze, a kiedy przegląda się w przejrzystej wodzie, rozświetla je słoneczny uśmiech. Na przeprosiny i w podziękowaniu za prezenty Wodnica poczęstowała gości zimną kryształowo czystą wodą. I trzeba przyznać, że już dawno nic im tak nie smakowało.
Kiedy koń, krowa, owca, koza i kaczka wróciły do domu, zobaczyły, że woda na łące powoli opada. Wieczorem z jeziora pozostały tylko lśniące tu i ówdzie kałuże. A następnego ranka i po nich nie było śladu. Uszczęśliwione zwierzęta z radością pobiegły do Kwiecistej Dolinki, ponieważ bardzo się za nią stęskniły.
zaznacz i zamknij wróć do góry
Są na Ziemi takie miejsca, gdzie wszystko wygląda zupełnie inaczej niż w naszym kraju. Choć to XXI wiek, życie jest tam proste i bliskie natury. Gdzie wciąż żyją najprawdziwsi Indianie. Nie ma tam dróg, samochodów, komputerów ani nawet prądu, są za to łodzie, tropikalny las i mnóstwo wody. To delta rzeki Orinoko w Ameryce Południowej. Potężna rzeka rozdziela się tu na niezliczoną ilość rozgałęzień zmierzających do Oceanu Atlantyckiego, które oplatają tysiące wysepek pokrytych tropikalnym lasem.
Nad brzegami Orinoko mieszkają Indianie Warao. Las tropikalny jest gęsty i nieprzyjazny, dlatego całkowicie niedostępny dla ludzi. Natomiast rzeka i jej liczne rozgałęzienia stanowią doskonałą przestrzeń do życia. Dlatego codzienność Indian Warao w pełni związana jest z rzeką. Na wbitych w dno palach stoją więc ich domy, które z powodu gorąca nie mają ścian, lecz jedynie dachy wyplecione z palmowych liści, chroniące przed palącym słońcem oraz gwałtownymi ulewami. Jedynym środkiem transportu w tej krainie są łodzie. Tak jak w dawnych czasach Indianie wypalają je z jednego pnia drzewa. Powiedzenie Indian Warao mówi, że ich dzieci najpierw uczą się pływać, a dopiero później chodzić.
Indianie Warao żyją w harmonii z otaczającą ich przyrodą. Bardzo ważnym elementem ich świata jest palma moriche. Z jej włókien wyplatają hamaki, nosidła dla dzieci i kosze, z miąższu pnia powstaje mąka do wypieków, owoce palmy dostarczają witamin, a liście używane są do budowy domów. Rzeka pełna jest ryb, które stanowią podstawę wyżywienia. Indianie korzystają z otaczającego ich świata przyrody, lecz jednocześnie szanują go. Świat ten jest kolorowy i niezwykły: wśród drzew skaczą wyjce – duże, rude małpy, przelatują stada barwnych papug i małych kolibrów oraz wielkodziobe tukany. Nad brzegiem rzeki nierzadko spotkać można trop jaguara, a w jej odmętach dostrzec baraszkującego delfina rzecznego lub grzbiet zanurzającego się kajmana.
Uwierzcie, że są jeszcze takie miejsca…
zaznacz i zamknij wróć do góry
Przed nami zasłużone wakacje i czas na wypoczynek. Jednak co zrobić, by był to czas, który wspaniale przeżyjemy i na długo zostanie nam w pamięci. Co powiecie na niezwykłą przygodę, ale taką dla prawdziwych „twardzieli”? Ruszamy na wyprawę w góry!
Góry są piękne i gwarantują moc przeżyć, ale potrafią też być niebezpieczne, dlatego do chodzenia po górach należy się właściwie przygotować.
Wybierz odpowiednie ubranie
Wychodząc na szlak zawsze ubieramy się „na cebulkę”. Dlaczego? W górach bardzo szybko zmienia się pogoda. Gdy w dolinach jest ciepło i grzeje słońce, na szczycie może ostro wiać i być bardzo chłodno, często leży tam jeszcze śnieg. Twoje ruchy przy wspinaczce nie mogą być ograniczone i skrępowane, więc załóż luźną bieliznę i odzież, a w plecaku warto jest mieć zawsze wiatrówkę.
Trzeba też pamiętać o nakryciu głowy, aby nie dostać porażenia słonecznego. Czapka z daszkiem jednocześnie ochroni Wasze oczy przed promieniami słońca.
Zabierz właściwy sprzęt
W górach bardzo ważne jest odpowiednie obuwie. Musi ono mieć grubą podeszwę i absolutnie nie może być nowe! Buty do wędrówek powinny być dobrze rozchodzone, dopasowane (nie za duże i nie za małe) i oddychające, aby stopy się nie pociły i nie odparzały.
Wychodząc w góry, zabierzcie plecak. Torebki, nawet te najmodniejsze, nie nadają się na wyprawy po górach. Ważne jest to, abyście obie ręce mięli wolne i mogli się nimi podpierać i asekurować. Do plecaka włóżcie butelkę z wodą, suchy prowiant i jakieś „paliwko” - mam na myśli coś słodkiego - batonik czy cukierek. Przy dużym wysiłku czasami trzeba sobie podnieść poziom cukru. Włóżcie do plecaka również krem z filtrem i plastry na pęcherze.
Niektórzy, chodząc po górach, używają specjalnych kijków, które ułatwiają im wspinaczkę i odciążają kolana. Dobre są te z regulowaną wysokością. Zawsze można je złożyć i schować do plecaka.
Dobrze przygotuj swoje ciało
Chodzenie po górach to duży wysiłek, dlatego aby nie narzekać później na zakwasy, bóle kolan czy zawroty głowy należy przed wyjazdem przygotować nasz organizm do wzmożonej pracy. W tym celu powinniśmy kilka tygodni przed wyjazdem intensywnie się ruszać. Zacznijcie od szybkich, dłuższych spacerów. Najlepiej jest wybrać na nie nierówny teren, gdzie będzie trochę stromo i podejść pod górkę i zejść z niej. Później można tę samą trasę przebiec. Dobre też jest chodzenie po schodach. Jeśli mieszkasz w bloku, to po prostu przed wyjazdem nie korzystaj z windy, tylko chodź schodami.
Zaplanuj wcześniej trasę
Pamiętaj! W górach możesz poruszać się tylko po wyznaczonych szlakach. Kolor, którym oznaczona jest trasa nie ma związku z jej trudnością dla turysty pieszego, w przeciwieństwie do oznaczeń szlaków narciarskich– gdzie barwa określa stopień trudności trasy narciarskiej.
- Szlak główny jest zawsze oznaczony kolorem czerwonym np. Główny Szlak Beskidzki, Główny Szlak Sudecki, Główny Szlak Gór Świętokrzyskich.
- Kolor niebieski wyznacza szlaki mierząceące duże odległości – dalekobieżne.
- Żółtym znakuje się krótkie szlaki łącznikowe, czasami też dojściowe.
- Zielony oznacza szlak doprowadzający do charakterystycznych miejsc.
- Kolor czarny wyznacza krótki szlak dojściowy.
Na znakach dotyczących szlaków sprawdzaj odległość i czas pokonania trasy. Zawsze zaczynaj od tras krótszych. Pamiętaj - satysfakcja ze zdobycia każdego szczytu będzie tym większa, im więcej wysiłku w to włożysz.
Tak przygotowany możesz śmiało wyruszać na górskie wędrówki. Pamiętaj jeszcze, że prawdziwi turyści zawsze pozdrawiają się na trasach.
Do zobaczenia na szlaku!
zaznacz i zamknij wróć do góry
Witajcie, Czytelnicy!
Lato to idealna pora roku nie tylko na wypoczynek, ale i na kreatywną zabawę. Czasu mamy na nią więcej niż zazwyczaj. Tylko nie zawsze pokój, pełen pięknych kolorowych zabawek, jest w stanie nas zainteresować. Czasami wszystko wydaje się nam nudne. Potrzeba czegoś nowego. Co robić? Oto pomysł na wykonanie łódki. Tym razem nie z papieru, a z ususzonych skórek cytrusów.
Materiały potrzebne do wykonania pracy:
1. skórki po cytrusach (pomarańczach, cytrynach);
2. wykałaczki;
3. plastelina.
Sposób wykonania
1. Z cytrusów usuwamy skórki. Robimy to rękoma lub krojąc owoc nożem na ćwiartki i usuwając miąższ.
Uwaga! Gdy będziecie chcieli pokroić cytrusy nożem, koniecznie poproście osobę dorosłą o pomoc!
2. Łupiny owoców suszymy w piekarniku, układając je na papierze do pieczenia.
3. Dobrze ususzone skórki sortujemy - z jednych zrobimy maszty, a z innych kadłub.
4. Teraz wykałaczką przebijamy skórkę na maszt w dwóch miejscach (góra – dół) i umieszczamy ją na patyczku.
5. Przy pomocy plasteliny mocujemy maszt do spodu kadłuba.
6. Gotową łódkę puszczamy na wodę i sprawdzamy, czy popłynie.
Udanej zabawy!
zaznacz i zamknij wróć do góry
Wszyscy już dość długo uczą się angielskiego, więc może czas na sprawdzian znajomości słówek z różnych dziedzin? Poniżej znajdziecie kilka grup złożonych z siedmiu wyrazów. Waszym zadaniem jest wyłowienie przedmiotu, który nie pasuje do grupy. Zamiast zwykłego słowniczka tym razem proponuję, żebyście sami dopasowali angielskie wyrazy do ich polskich odpowiedników. Dla ułatwienia podpowiem jedno rozwiązanie z grupy ‘Bedroom” (sypialnia): 1 – f. Wszystko jasne? No to zaczynamy! Let’s start!
Bedroom Sypialnia
1. a bed a. budzik
2. a blanket b. poduszka
3. an alarm clock c. dywan
4. a swimming pool d. basen
5. a pillow e. półka na książki
6. a carpet f. łóżko
7. a bookshelf g. koc
Check your answers. Sprawdź odpowiedzi.
1 – f. 2 – g. 3 – a. 4 – d. 5 – b. 6 – c. 7 – e.
Nie pasuje: 4.
Bathroom Łazienka
1. a bathtub a. szczoteczka do zębów
2. a soap b. umywalka
3. a toothbrush c. lodówka
4. a toothpaste d. mydło
5. a fridge e. wanna
6. a towel f. ręcznik
7. a wash basin g. pasta do zębów
Check your answers. Sprawdź odpowiedzi.
1 – e. 2 – d. 3 – a. 4 – d. 5 – c. 6 – f. 7 – b.
Nie pasuje: 5.
Wardrobe Szafa na ubrania
1. a coat a. spódniczka
2. a dress b. kanapka
3. a sandwich c. sweter
4. jeans d. koszula
5. a jumper e. dżinsy
6. a shirt f. płaszcz
7. a skirt g. sukienka
Check your answers.Sprawdź odpowiedzi.
1 – f. 2 – g. 3 – b. 4 – e. 5 – c. 6 – d. 7 – a.
Nie pasuje: 3.
Classroom Klasa
1. a desk a. regał na książki
2. a board b. basen
3. a computer c. tablica
4. a chair d. stół
5. a table e. biurko
6. a bookcase f. komputer
7. a swimming pool g. krzesło
Check your answers.Sprawdź odpowiedzi.
1 – e. 2 – c. 3 – f. 4 – g. 5 – d. 6 – a. 7 – b.
Nie pasuje: 7.
Playground Plac zabaw
1. a roundabout a. wanna
2. a slide b. drabinka do wspinania
3. a climbing frame c. piaskownica
4. a see-saw d. mała karuzela (obracające koło, na którym się stoi)
5. a swing e. huśtawka (deska, na końcach której się siada)
6. a sand box f. zjeżdżalnia
7. a bathtub g. huśtawka (wisząca)
Check your answers. Sprawdź odpowiedzi.
1 – d. 2 – f. 3 – b. 4 – e. 5 – g. 6 – c. 7 – a.
Nie pasuje: 7.
Gratuluję wszystkim wyników! Congratulations! Well done!!!! Życzę Wam wspaniałych wakacji. Have a great summer holiday!
Bob
zaznacz i zamknij wróć do góry
Lato jest jak motylek - lekkie i kolorowe. I niech taki też będzie Wasz wakacyjny podwieczorek. Delikatny jak chmurka, ale o pięknej, intensywnej barwie, pełen owocowego smaku i potrzebnych witamin. Bo to najlepszy czas na pyszne deserki, koktajle i świeżo wyciskane soki. Na owocowe przekąski smakowane powoli podczas leniwych popołudni na balkonie lub na ławce przed domem. I choć może Wam być trochę nudno - cieszcie się tymi chwilami, bo zimą będziecie za tym tęsknić.
Leśna fantazja
Składniki:
30 dag jagód;
małe opakowanie serka mascarpone (25 dag);
¼ szklanki cukru pudru;
szklanka śmietany;
bita śmietana w sprayu;
biszkopty.
Przygotowanie
Najpierw sprawdź, czy w jagodach nie ma listków ani patyczków. Później je umyj i przesyp na sito, by się wysuszyły. Przełóż je do głębokiej miseczki i zmiksuj na gładką masę.
Serek mascarpone zmiksuj w osobnym naczyniu ze śmietaną i cukrem pudrem. Dodaj mus jagodowy, miksuj jeszcze 3 minuty. Krem rozłóż do pucharków albo małych miseczek. Wstaw do lodówki na godzinę lub dłużej. Wyjmij i tuż przed podaniem udekoruj deser bitą śmietaną w sprayu i biszkopcikami.
Koktajl pełen słońca
Składniki:
2 pomarańcze;
pół grejpfruta;
1 marchewka;
1 jabłko;
ok. 1 szkl. Wody.
Przygotowanie
Pomarańcze i grejpfruta obierz i podziel na cząstki. Zmiksuj w urządzeniu do koktajli. Poproś kogoś dorosłego, by pomógł Ci obrać i pokroić jabłko oraz marchewkę. Dodaj do dzbanka. Wlej wodę i miksuj do uzyskania gładkiego musu. Podawaj w szklankach.
zaznacz i zamknij wróć do góry
Czytając rymowankę, odgaduj i wstawiaj brakujące słowa.
Za górami, za ...
Śnieżka tańczy z ....
Grają im świerszcze, szumią im ...
I tysiąc leśnych … im śpiewa.
Ale wiedźma już jest w lesie,
już zatrute ... niesie.
Nie martw się.
W tej bajce wszystko dobrze się skończyło.
Był ślub Śnieżki z ... i wesele było.
A zła macocha za karę tak zbrzydła,
że stała się podobna do ....
Bajka o Królewnie Śnieżce i krasnoludkach
Brakujące wyrazy: lasami, krasnalami, drzewa, ptaków, jabłka, księciem, straszydła.
Syrenka siedzi na plaży
i o pięknym ... marzy.
Tak jej smutno, tak jej żal,
że nie może iść na ....
Tak by chciała tańczyć z księciem.
Nagle klaszcze w ...:
– Już wiem, co zrobię.
Pójdę do babci-wróżki i poproszę,
żeby zabrała mi ogon,
a wyczarowała .... –
Syrenka w pałacu była
i z pięknym księciem do rana ....
A teraz cicho-sza,
niech szczęście Syrenki wciąż trwa.
Bajka o Syrence
Brakujące wyrazy: księciu, bal, ręce, nóżki, tańczyła.
Już księżyc świeci, już noc zapada, j
uż Mikołaj do ... wsiada.
I wesoło renifery pogania:
– Ruszajcie, moje rakiety, bo nie rozdam … do rana.
Renifery minęły krainę Zimy i lodowe góry.
A w końcu przyleciały nad Pałac ....
– Prrr! – woła do reniferów Mikołaj.
– Od dzieci z Polski dostałem listów worek.
Wierszyki, … i zdjęcia.
O, dobrze te piękne listy pamiętam.
Od czego zaczniemy? Śródmieście, Mokotów, Sadyba...
Dzieci czekają, ruszajcie z kopyta.
Opowieść o świętym Mikołaju
Brakujące wyrazy: sań, prezentów, Kultury, obrazki.
Żył sobie pewien kot.
Nie łapał ... i nie wchodził na ....
W siedmiomilowych butach wędrował po świecie
i jeździł niczym król w złotej ....
No to już wiesz, że ten kot nie był wiejski ani miejski,
tylko ....
I żył, był Jaś – biedny chłopiec,
któremu zmarli matka i ....
A źli bracia konie i krowy zabrali,
tylko czarnego ... mu dali.
A ten kot wyczarował Jasiowi wszystko:
konie i pola, i wspaniałe zamczysko.
Potem dał księżniczkę za żonę.
Koniec, kropka, skończone.
Bajka o kocie w butach
Brakujące wyrazy: myszy, płot, karecie, czarodziejski, ojciec, kota.
Nie chciała być żoną ... Calineczka
i żyć pod ziemią bez słoneczka.
Dlatego z ... odleciała do czarodziejskiej krainy,
gdzie zawsze słońce ..., gdzie nigdy nie ma zimy.
Gdzie wśród kwiatów są elfów ....
Tam Calineczka jest szczęśliwa i nigdy nie płacze.
Piękny królewicz wciąż z nią tańczy na płatkach ....
Przeczytaj tę śliczną bajkę znów.
Bajka o Calineczce
Brakujące wyrazy: kreta, jaskółką, świeci, pałace, róż
– Hu, hu, Czerwony Kapturku! – woła sowa.
– Tam za drzewami wilk się ....
Uważaj i z drogi nie zbaczaj.
Ale dziewczynka nie słucha ...
ani sowy-mądrej głowy.
W las idzie, kwiatki ....
Tymczasem wilk-przechera
zdradziecki plan knuje. No i się stało.
Wilczysko babcię połknęło i w jej rzeczy się ubrało.
Na głowie czepek, na nosie ...
i wilk jak babcia – jest chory i ....
Stuk, puk, Kapturek wchodzi. A wtedy chaps!
Wilk połyka go na raz.
Ale bajka dobrze się skończyła,
a potem dziewczynka zawsze grzeczna była.
Bajka o Czerwonym Kapturku
Brakujące wyrazy: chowa, mamy, zbiera, połknęło, okulary, stary.
– Pinokio, gdzie byłeś? – pyta Błękitna Wróżka.
– Dżepetto cię szuka. Włosy z rozpaczy rwie.
– Noo, byłem eee, w szkole – bąka ... i spuszcza głowę.
– Pinokio! Nie kłam! – prosi wróżka.
– Twój ... jest dłuższy niż moja różdżka.
– Byłem w Krainie ... – mówi pajacyk głosem cichutkim. –
A nos natychmiast robi się ...
– Ale już będę grzeczny – obiecuję.
– I wróżka z radości Pinokia całuje.
– Pinokio się poprawił. To prawda, a nie żart.
Jak nie pamiętasz, jak to było,
przeczytaj opowieść jeszcze raz.
Opowieść o Pinokiu
Brakujące wyrazy: pajacyk. Nos, głowę, Zabawek, pajacyk, krótki.
Zagnieździł się smok w Krakowie.
Chcieli go pokonać śmiałkowie.
Ale on buchał dymem z ...,
szczerzył groźnie ...,
ogonem machał raz po raz,
aż oblatywał śmiałków strach.
I pewnie by smok dalej pod Wawelem siedział,
gdyby się o nim dzielny ... nie dowiedział.
A dziś możesz obejrzeć Smoczą ... w Krakowie.
Ty pewnie się nie boisz, a ja trochę się ....
Bo nuż jakiś czarodziej zrobi czary-mary
i smok z paszczą jak studnia wyskoczy z pieczary?
Legenda o Smoku Wawelskim
Brakujące wyrazy: pyska, zębiska, strach, szewczyk, Jamę, boję.
Złote pierścienie, drogie kamienie,
balowe ..., pałac z ogrodem.
Nie, Piękna Bestii pokochać nie może.
Nie pragnie pałacu, srebra ani złota.
Tęskni za ... i płacze po kątach.
Nie cieszą jej ptaków ... i pachnące róże.
Nie chce być u Bestii dłużej.
Ale jak to w bajkach bywa,
Piękna pokocha ...,
złamie złe zaklęcia
i zostanie żoną pięknego ....
Piękna i Bestia
Brakujące wyrazy: suknie, złota, domem, śpiewy, Bestię, księcia.
W górach twardo śpią rycerze.
Nocą …. ich pancerze.
Mają konie, szable i hełmy.
A każdy rycerz jak lew jest ....
Gdyby wróg napadł na naszą ...,
to się obudzą i ją obronią.
Jak pojedzieszna zakopiańskie hale,
to pokażą Ci górale
w Tatrach skalne drzwi,
za którymi dawne wojsko śpi.
Legenda o Śpiących Rycerzach
Brakujące wyrazy: słychać, dzielny, ziemię.
Po czym poznasz czarodzieja?
Po kapeluszu, pelerynie i długiej ....
I po tym, że czaruje co dzień.
Czary-mary i jest młody,
czary-mary i jest ....
Czary-mary, hokus-...,
no i z księcia jest już ropuch.
Ale księżniczka ... pocałuje
i złe ... odczaruje.
O czarodzieju
Brakujące wyrazy: brodzie, stary, pokus, ropucha, zaklęcie.
Kółko, kreska, kółko, kreska,
Baba Jaga w lesie ....
Chatka Baby ... ma z piernika ....
Dach jak pączek miękki i polukrowany.
Jaś i Małgosia są głodni, że strach.
Zaraz Babie Jadze zjedzą cały dach.
A na dachu siedzi wrona i woła:
– Babo Jago, źle się dzieje!
Twój dach ... złodzieje. –
No i Baba Jaga z chatki wyskoczyła
i Jasia w piwnicy ....
Potem go długo tuczyła.
A dalej cicho sza...
koniec bajki przecież każdy dobrze zna.
Bajka o Jasiu i Małgosi
Brakujące wyrazy: mieszka, Jagi, ściany, dach, zjadają, uwięziła.
zaznacz i zamknij wróć do góry
– Dlaczego kładziesz metr krawiecki na ulicy? – pyta prosiaczek zajączka.
– Słyszałem, że ludzie jeżdżą metrem. Ja też chcę spróbować!
***
Co jest gorsze od znalezienia robaka w jabłku, które się właśnie ugryzło?
– Znalezienie połowy robaka…
***
Który z trzech osłów znajdujących się w stajni jest najmądrzejszy?
– Najmniejszy. Bo to najmniejszy osioł.
***
Jaka jest różnica między komputerem a praniem?
– Inaczej się zawiesza.
***
Jak witają się ludzie na pustyni?
– Cień dobry.
***
Na jakie pytanie nie możesz odpowiedzieć twierdząco?
– Czy śpisz?
***
U fryzjera:
– Ile kosztuje strzyżenie?
– Pięćdziesiąt złotych.
– A golenie?
– Dwadzieścia.
– Wobec tego proszę ogolić mi głowę.
***
Co to jest: małe, białe i pożera kamienie?
– Mały, biały pożeracz kamieni.
***
Dlaczego w Prosiaczkowie autobusy są całe ze szkła?
– Bo wszyscy chcą siedzieć przy oknie.
***
Które koło najmniej zużywa się na zakrętach?
– Koło zapasowe.
***
Dlaczego zajączek podczas burzy wkłada garnitur, krawat i staje w oknie?
– Myśli, że mu robią zdjęcia.
zaznacz i zamknij wróć do góry
Wersja offline wygenerowana automatycznie.
Copyright © 2009 Pochodnia. Wszelkie prawa zastrzeżone.